„Puder i pył” to powieść historyczno-obyczajowa, powieść o miłości, powieść o Polsce, która jest kruchym domem i o mieście położonym na granicy polsko-niemieckiej. Dla cierpliwych jest to też, po trosze, powieść kryminalna.

Opis na okładce

Kto wcześniej przeczytał „Korzeńca” Zbigniewa Białasa, z pewnością nie mógł się doczekać drugiej części. Nic straconego też dla tych, którzy z książką Autora mają styczność po raz pierwszy. „Puder i pył” można spokojnie czytać oddzielnie; na początku, w krótkich notkach przedstawieni są występujący bohaterowie.

Akcja „Pudru i pyłu” rozpoczyna się 11 listopada 1918 roku, jak wiadomo z lekcji historii, w dniu odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie jesteśmy jednak prowadzeni na pole konfrontacji politycznych (no, może raz, czy dwa). Uczestniczymy w tym dniu, jak i w następnych, w (nie)zwykłym życiu mieszkańców Sosnowca. Pani Zimorodzic i Pani Półtoranos prowadzą rozmowę o życiu, nagrobkach i klamkach, które miały zostać przetopione na pociski dla Niemców i Austriaków. Pan Klaja marzy o odlewaniu ręcznych czcionek z żoną, choć to żaden postęp techniczny. Porucznik Eugeniusz Dąmbski stara się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. W tle dziejącego się życia ludzie śpiewają Jeszczepolskę, a narrator zastanawia się, czy niepodległość musi się zaczynać od niszczenia parkietu?

Co ciekawe, w tej książce cały czas, gdzieś między wierszami i na marginesie, swoją obecność zaznacza narrator właśnie. To dzięki niemu jesteśmy bliżej bohaterów, to on, czasem z przymrużeniem oka, czasem z nienagannym żartem w ustach, prowadzi nas przez koleje wydarzeń w małej mieścinie, do której pewnego dnia przyjeżdża przypadkiem(!) Pola Negri, wywołując niemałe poruszenie, szczególnie w sercu porucznika Dąmbskiego. Jednym z piękniejszych fragmentów książki jest, z resztą, opis pierwszego spotkania porucznika z aktorką.

Książkę czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, a przy tym ze świadomością, że jest to naprawdę dobra literatura. Autor od siebie dodaje, że wszelkie podobieństwo głównych bohaterów do prawdziwych postaci jest przypadkowe i niezamierzone. Ja jednak miałam zgoła inne wrażenie. Polecam!

Maria Budek