„Na początku był chaos” – mówią greckie mity. A chaosik? O tym opowiada Alicja Knapik w dzisiejszej recenzji.

Książka jako prezent – idealnie. Książka o problemach wychowawczych, perypetiach z dziećmi i żoną, dla osoby stanowczo antydzieciowej i na etapie rozwoju nie-będę-mieć-dzieci – litości. W dodatku „męski punkt widzenia”? Mimo wszystko zachęcająca okładka i intrygujący opis z tyłu książki, głoszący o humorze i absurdzie. Niech będzie, przeczytam.

Ballada o chaosiku jest zbiorem postów ze zwycięskiego Bloga Roku 2005 i pomimo pozornej cegły (502 strony), jest to książka, którą czyta się jedynym tchem, a osobiste podejście do rodziny i dzieci nie ma ŻADNEGO znaczenia. Autor swoje przejścia wychowawcze z Dziedzicem (starszym synem) i Potomką (córką), opisuje z lekkością i ogromnym humorem. Przy okazji, kobiety mogą dowiedzieć się, dlaczego ich mężczyzna z taka łatwością godzi się wyjść z dzieckiem na spacer – sprytny samiec idzie do najbliższej knajpy z ogródkiem, wózek parkuje przy swoim stoliku i rozpoczyna się proces nawadniania organizmu (za pomocą napoju o złocistym kolorze). Inna ważną postacią jest żona Wawrzyńca – Mżonka, która raz na jakiś czas, uświadamia sobie, że właściwie wychowuje trójkę dzieci. Mimo wszystko, czytając o przejściach małżeńskich rodziny Pruskych, chyba każdy po cichu pomarzy, żeby u niego było podobnie. Przerywnikami dla opowieści rodzinnych są np. ranking młodzieńczych frustracji Wawrzyńca czy opowieść rodem z kryminału.

Na okładce zabrakło jednej rzeczy – ostrzeżenia, by nie czytać książki w miejscu publicznym, bo grozi to posądzeniami o zaburzenia (jak inaczej odczytać spazmatyczny śmiech, przechodzący w rechot, od którego boli brzuch). Ballada jest tytułem w sam raz dla kogoś, kto potrzebuje czegoś lekkiego i do pośmiania się. Skutek uboczny – przejście na wyższy etap rozwoju chcę-mieć-dzieci.

Alicja Knapik