Piękna letnia pogoda sprzyja spacerom, odpoczynkowi i wszystkiemu, co kojarzy się z prawdziwym relaksem – zwłaszcza, jeżeli jest się już po sesji oraz wszelakich egzaminach – a zwłaszcza – czytaniu. I dlatego pomyślałam, że przedstawię cztery (znane lub mniej znane) propozycje książkowe, które zagościły u mnie akurat na czas wakacji. Czy coś je łączy? Owszem, mają wspólny motyw przewodni. Każda z nich w jakiś sposób porusza temat uczuć oraz kontaktów międzyludzkich.

Cudowne letnie dni (oraz magiczne wieczory) sprzyjają niewątpliwie rozkwitowi uczuć, chodzeniu za rękę oraz innym oznakom miłości. A skoro już jesteśmy przy tak wdzięcznym to bez bicia muszę się przyznać, że moje serce podbiło Randkowanie wg Jane Austen L. Henderson. Nie jest to – na szczęście! – głupkowaty, infantylny poradnik dla nastolatek, gdyż w rozsądny sposób analizuje związki w powieściach Austen i odnosi je do współczesnych realiów. Każda część dotyczy określonej zasady („Nie stosuj gierek i nie manipuluj ludźmi”, „Ufaj własnej intuicji”) i opisuje jej zastosowanie w powieściach angielskiej pisarki. Dobrym pomysłem są także współczesne historie, które pokazują, że rady zawarte w powieściach Austen nie straciły na aktualności. Zgrabnie napisany poradnik czyta się całkiem dobrze – bez znudzenia i wrażenia egzaltacji.

Tematykę „uczuciowo-związkową” poruszyła także Magdalena Samozwaniec w książce Tylko dla dziewcząt, którą spotkałam ostatnio w bardzo atrakcyjnym, estetycznym wydaniu. To zbiór opowieści o kobietach, mężczyznach, związkach i nieustannej wojnie płci. Humorystyczne anegdoty – podane z odpowiednią dozą ironii – pokazują świat rządzony (jeszcze) przez sztywne konwenanse społeczne. Opowieści Samozwaniec wzbudzają uśmiech, przenoszą do trochę innej rzeczywistości, gdzie szanowna mamusia panienki budzi postrach w oblubieńcu córki. Coś komicznego. Pisarka trafnie dostrzega źródła nieporozumień w kontaktach damsko-męskich i doradza ich rozwiązanie. Poza tym jest to nostalgiczna podróż do czasów, gdy dominowała powściągliwość w okazywaniu uczuć – czasem żałuję, że teraz się o tym zapomina.

Ale żeby nie było zbyt słodko i romantycznie – Natalia Bobrowska i jej Nikt nie jest samotną wyspą, ale wszyscy bardzo się staramy. Na początku zafascynował mnie tytuł – bo uwodzi, jest też jakąś diagnozą współczesności i pokolenia młodych. A młodzi, przedstawieni w książce, miotają się pomiędzy marzeniami i rzeczywistością, szukają ciągle swojego miejsca. Słodko-gorzka opowieść o „chceniu”, które sprawia, że wielkie plany zostają w sferze marzeń, z przymrużeniem oka, ironią pokazuje zderzenie się z tym, co przyziemne. Bardzo spodobały mi się obserwacje autorki – jak choćby opis zakupu alkoholu czy barowe seanse terapeutyczne prowadzone przez Wiktora. Jest w tym wdzięk, lekkość, za którą kryje się bolesna refleksja o samotności – nawet wśród tłumu.

W czerwcu udało mi się także zahaczyć o Amelie Nothomb, którą będę przede wszystkim kojarzyć z Antychrystą. Cieniutka książeczka porusza wiele tematów. Jest więc opowieścią o zakompleksionej, nieśmiałej dziewczynie; również o jej przyjaciółce, będącej demoniczną, skłonną do manipulacji istotą. Ale to nie wyczerpuje tematyki, gdyż Antychrystę można traktować jako studium wyobcowania (nawet w rodzinie), analizę kontaktów na linii społeczeństwo-jednostka czy wreszcie ofiara-kat. Niezbyt obszerna historia poraża obrazem zaślepienia niektórych bohaterów i ulegania pozorom. Zagrożenie nie jest tu abstrakcyjnym „czymś”, ale wynika z ludzkich postaw; przeraża i kusi niepokojącą atrakcyjnością. Pochodzi od jednostki i w nią ma trafić. Autorka stawia też niejako pytanie o to, czy tradycyjne wartości moralne mogą wygrać w tej nierównej walce. A może od razu znajdują się na straconej pozycji? Pozornie zwykła opowieść o dwóch nastolatkach staje się ostatecznie refleksją na temat natury człowieka. A jaka ona jest – nigdy do końca nie wiadomo.

Sylwia Kępa