Dnia 29 maja mija kolejna rocznica ważnej wyprawy, jaka wyruszyła z grodu Kraka i jaka miała dostarczyć naszemu miastu emocji na kilka miesięcy. Po latach również dostarczała wrażeń, zwłaszcza gdy została opisana przez Stanisława Pagaczewskiego w książce Porwanie Baltazara Gąbki, która stała się kanwą dla serialu animowanego.
Tego jednak ranka pod Smoczą Jamą zgromadził się tłum widzów wraz z dziennikarzami gazety „Echo Kraka,” radia Krak i kilku telewizji (kolorowych!). Oto Smok Wawelski wraz z doktorem Tadeuszem Koyotem oraz Bartłomiejem Bartolinim, kucharzem, wyruszają na poszukiwania profesora Baltazara Gąbki, który od wielu miesięcy nie dawał znaku życia na swojej wyprawie do Krainy Deszczowców. Państwo króla Kraka opiekowało się naukowcami, jak widać, całkiem porządnie, chociaż może bardziej obawiano się tego, że prof. Gąbka zmieni narodowość i wyniki swoich badań będzie publikował zagranicą.
W każdym razie około godziny 4:45 Smok Wawelski, dr Koyot oraz kucharz Bartolini wsiadają do białej amfibii o nazwie SMOK-EXPEDITION, wyposażonej w liczne udogodnienia (sprzęt kuchenny, kamery, gumowa wanna itp). Żegnani przez tłumy, dzieci rzucające im kwiaty oraz okrzyki: „Sto lat!”, odjeżdżają. Rozpoczyna się jedna z najlepszych opowieści awanturniczo-szpiegowskich w naszej literaturze dla dzieci.
Jak widać, znamy mnóstwo szczegółów wyprawy. Z ustaleniem jej roku jest chyba większy problem.
Bo niby mamy króla Kraka i Smoka Wawelskiego, co wskazywałoby na dzieje dawne, tak dawne, że nie bylibyśmy w stanie podać dokładnego ich roku ani nawet wieku. Ale jednak wyprawa po profesora Gąbkę odbywa się w amfibii wyposażonej w krótkofalówki oraz skafandry do nurkowania. Czyli wiek XX? Na wsie pod miastem ubrania dostarcza bohaterom Centrala Odzieżowa, no ale grasują tam również groźni zbójnicy. Coś dziwnego się tu dzieje. Świat książki nie może przecież łamać się na dwie części – w nim wszystko musi być ułożone, spójne i sensowne.
Jaki to w takim razie Smok Wawelski podróżuje samochodem? Jaki to Krak jedzie – pod koniec książki – odwiedzić budowę kopalni soli w Wieliczce? Chyba nie ten, którego znamy z legend, bo w nich kopalnię odkrywa święta Kinga. Ale coś się zgadza, coś nam kołacze po głowie, że postać Kraka jest na swoim miejscu. Poznajemy jego i innych bohaterów, jakby byli naszymi starymi kumplami, mimo że poza kilkoma postaciami są oni wymyśleni wyłącznie na potrzeby świata Porwania Baltazara Gąbki.
Bowiem Krak nie występuje tutaj w przestrzeni legendy, która stanowi bądź co bądź własność publiczną. Bohater legend ma obowiązki, ma ustaloną rolę do zagrania, z której rzetelnego wypełniania jest nieustannie sprawdzany. Zaś tu w książce zbójcy są miłosierni, Smok Wawelski lubi chodzić w szlafroku, a inny smok mieszkający pod naszym miastem pije tylko mleko. Krak oraz Smok, których mimo wszystko rozpoznajemy na kartach Porwania…, wzięli się skądinąd – z naszej pamięci.
W pamięci miesza się zarówno prawdziwa historia, baśnie, podświadome lęki, jak i opowieści dziadków oraz nasze własne przeżycia. Kraina Deszczowców jako państwo totalitarne? Gdy pierwsi czytelnicy poznawali przygody profesora Gąbki, było to doświadczenie całkiem żywe. Smok Wawelski spotykający Psiogłowców? Znamy ich nie tylko z bajań dziadów wędrownych, ale i dziecięcych zabaw maskotkami.
Porwanie Baltazara Gąbki nie dzieje się bowiem ani w czasach legendarnych, ani we współczesnych. Ba, nawet nie dzieje się w okolicach Krakowa. Ta nazwa nie pada w książce ani razu. Szczegóły, którymi szafuje autor opowieści od samego początku, chcą nam tylko namieszać w głowie.
Filip Skowron