Sebastian Fitzek – niemiecki pisarz i dziennikarz, jeden z najbardziej utytułowanych niemieckich autorów thrillerów. Całkowity nakład jego książek wynosi pięć milionów sprzedanych egzemplarzy na całym świecie. Powieści Sebastiana Fitzka przełożono dotychczas na 29 języków. Jako jeden z nielicznych niemieckich autorów thrillerów pisarz wydawany jest także w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Powieści Sebastiana Fitzka znane są także w Polsce, gdzie autor posiada wierne grono czytelników. Dotychczas w polskim przekładzie ukazały się między innymi: „Terapia”, „Makabryczna gra”, „Śmierć ma 143 cm wzrostu”, „Klinika”, „Odłamek”, „Kolekcjoner oczu”, „Pasjonat oczu”. Najnowszy thriller psychologiczny Sebastiana Fitzka „Passagier 23” od momentu premiery na niemieckim rynku w październiku 2014 roku nieprzerwanie znajduje się na liście bestsellerów tygodnika „Der Spiegel”. Więcej informacji o autorze przeczytać można na jego stronie: www.sebastianfitzek.de.

Sebastian Fitzek z ochotą zgodził się na wywiad dla Bookeriady.

Kiedy odkrył Pan swoje pisarskie zamiłowanie?

Już w szkole. Zawsze bardzo chętnie pisałem wypracowania. Dostawałem świetne stopnie z prac klasowych, w których należało wykazać się wyobraźnią. Z kolei dyktanda, w których trzeba było trzymać się sztywnych reguł, za każdym razem te moje dobre oceny rujnowały.

Wszystkie Pana książki w szybkim tempie stają się bestsellerami. Nie inaczej stało się też w przypadku Pana najnowszej powieści „Passagier 23“. Jak Pan to robi?

Nie ma na to żadnej recepty. Właśnie w przypadku „Passagier 23“, który w okresie świąt Bożego Narodzenia przez dziesięć tygodni utrzymywał się na pierwszym miejscu listy bestsellerów, miałem poważne wątpliwości, czy fani thrillerów w ogóle są w stanie zainteresować się powieścią, której akcja rozgrywa się na rejsowym statku i na pierwszy rzut oka może wydawać się banalna. Na szczęście moje wątpliwości okazały się nieuzasadnione.

Jak zrodził się pomysł na Pana najnowszy thriller psychologiczny „Passagier 23“? A może inaczej: Jak wpada Pan na wyjątkowo niebanalne pomysły, które następnie leżą u podstaw fabuły Pana kolejnych powieści, jak choćby legendarnej już „Terapii”?

Moje pomysły biorą się zawsze z sytuacji życia codziennego. W przypadku „Passagier 23” wpadł mi w ręce artykuł w jednym z magazynów z 2008 roku, dotyczący fenomenu pasażerów, którzy co roku giną bez śladu podczas podróży rejsowymi statkami. Z kolei pomysł na „Terapię” pojawił się, kiedy pewnego dnia siedziałem w przepełnionej poczekalni u lekarza i czekałem, by moja przyjaciółka wreszcie wyszła z gabinetu. Kiedy po pół godzinie nadal nie wychodziła, mój „thrillerowy mózg” zaczął dumać: Co by było, gdyby wszyscy nagle zaczęli twierdzić, że w ona ogóle nie wybierała się dzisiaj do lekarza? Gdyby rejestratorka i lekarz utrzymywali, że nigdy nie widzieli mojej przyjaciółki? Gdyby nawet inni oczekujący w poczekalni pacjenci potrząsali głowami, twierdząc, że nikogo takiego tu nie było? Jaki mógłby istnieć logiczny powód, by odtąd na dobre zniknęła? Od momentu, kiedy wymyśliłem zasadnicze pytania i uznałem je za intrygujące, analizowałem i rozważałem ten pomysł jakiś rok. Potem zrobiłem plan i zarysowałem rozstrzygające dla mnie kwestie. Dopiero wtedy zacząłem pisać.

Czy za pomocą swoich powieści usiłuje Pan przekazać swoim czytelnikom jakieś konkretne przesłanie?

Przede wszystkim chciałbym, żeby moje książki stanowiły dla czytelnika dobrą rozrywkę. Poza tym, za pomocą moich thrillerów usiłuję uprowadzić czytelników w światy, których dotąd nie znali, oraz ewentualnie skłonić ich do tego, by o sprawach życia codziennego, które uważali dotąd za oczywiste, spróbowali pomyśleć w nowy sposób. Taki cel przyświecał mi szczególnie w jednej z moich ostatnich książek „Noah”, w której chodzi o problem przeludnienia na świecie. Zawsze jednak czynię to bez moralizatorstwa i uniesionego wskazującego palca.

Na ile Pana osobiste doświadczenia zawarte są w Pana powieściach?

Są tam trwale obecne. Nieustannie się pojawiają. Choćby obawy, które jako ojciec żywię o moje dzieci, przepracowuję permanentnie w moich thrillerach.

Jak Pan pisze? Albo, innymi słowy, jak wygląda Pana typowy dzień jako pisarza?

Na szczęście nie ma dla mnie czegoś takiego jak typowy dzień powszedni. Dzisiaj na przykład nadarzył się pretekst, by przerwać pisarską rutynę, w postaci rozmowy z Panią. Jutro być może będę rozmawiał z jednym w producentów filmowych, a w kwietniu lecę na targi książki do Buenos Aires. Stąd nie mowy o regularnym czasie pracy. Natomiast kiedy tylko uporam się z gromadzeniem potrzebnych informacji, korzystam z każdej wolnej minuty i staram się koncentrować na pisaniu.

Wie Pan od samego początku, jak będą rozwijać się Pańscy bohaterowie, czy może w trakcie pisania osiąga Pan taki moment, w którym może stwierdzić, że odtąd Pana postaci prowadzą własne życie?

Moi bohaterowie zawsze, najpóźniej po osiemdziesiątej stronie, zaczynają żyć własnym życiem i degradują mnie do roli widza mojej własnej historii.

Czy w swoich powieściach inspiruje się Pan twórczością konkretnych autorów? Czy w ogóle posiada Pan literackie wzorce?

Setki. Jest niewyobrażalnie wielu genialnych autorów, którymi się inspirowałem i którzy wciąż na nowo mnie inspirują. Na czele znajduje się Stephen King, który jako pierwszy spowodował, że zachwyciłem się tym gatunkiem.

Czy pracuje Pan już nad kolejną powieścią? Jeśli tak, czy mógłby Pan zdradzić, o czym będzie traktować Pana najnowszy projekt?

Ponieważ piszę niemal codziennie, rzeczywiście pracuję właśnie nad nowym thrillerem. Traktuje on o mężczyźnie, który w swoim dotychczasowym życiu w niczym nie zawinił, jednak w ciągu najbliższych dni ma popełnić jedną z najgorszych zbrodni, do jakiej człowiek może być zdolny. Problem polega jednak na tym, że mężczyzna ten dzisiaj jeszcze nic na ten temat nie wie. W przeciwieństwie do osób, które usiłują go zabić, zanim będzie za późno.

I ostatnie pytanie: Myślał Pan kiedykolwiek o tym, by napisać coś innego niż thriller?

Nawet często, ale ostatecznie zawsze ląduję z moimi myślami wśród morderców i psychopatów.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję Pani.

Rozmawiała: Ewelina Tondys

Wykorzystana fotografia pochodzi ze strony Autora.