Ile znaczy słowo dla współczesnego człowieka? Czy nadal posiada przypisywaną mu dawniej moc? Czy jesteśmy w stanie wziąć za nie odpowiedzialność? A czym jest słowo dla pisarza, artysty kształtującego naszą kulturę?
Słowa i światy Janiny Koźbiel to zbiór rozmów z trzynastoma najważniejszymi dla współczesnej literatury polskiej pisarzami. Co ciekawsze, pisarzami reprezentującymi odmienne nurty. Mamy więc okazję posłuchać, między innymi, Wiesława Myśliwskiego, Magdalenę Tulli, Dorotę Masłowską czy Jana Miodka. Skonfrontować źródła inspiracji, porównać „magiczny” stosunek do słów ze stosunkiem „intelektualnym”. Część wywiadów pochodzi jeszcze z lat 80. i przypuszczam, że to właśnie one stanowią inspirację do przeprowadzenia pozostałych. Na szczególną uwagę zasługuje jednak ostatnia, czternasta, „rozmowa” z Tadeuszem Różewiczem, w moim odbiorze niezwykle poruszająca i osobista, w której autorka, oddając hołd poecie, zdradza poniekąd swój stosunek do słowa i sztuki.
Moim zdaniem największą zaletą Janiny Koźbiel jest umiejętność profesjonalnego i indywidualnego podejścia do rozmówcy. Pytania nie są sztywne i szablonowe. Dowodzą nie tylko niezwykłej erudycji autorki, ale przede wszystkim chęci poznania drugiego człowieka – jego osobowości, filozofii, a co za tym idzie, stosunku do słowa i literatury. Zadawane są tak zręcznie, że uważny czytelnik jest w stanie wyczytać między wierszami niemal drugie tyle, ile zostało wypowiedziane wprost. Przy tym pozostaje jeszcze miejsce na dyskusję.
Uważam, że książka Janiny Koźbiel przede wszystkim zmusza do refleksji nad kondycją współczesnej literatury i rozwojem języka polskiego. Nie tyle udziela gotowych odpowiedzi, ile mnoży dalsze pytania. Czy, jak powiedział Wiesław Myśliwski, „człowiek zaczynający mówić schematami, stereotypami, odbitkami, staje się reproduktorem języka, a nie jego twórcą”? Czy autor, chcąc zyskać odbiorców musi poddawać się obowiązującej modzie, wsłuchiwać się w język ulicy i umieszczać go w swojej powieści aby uczynić ją „bardziej prawdziwą” i bliższą swoim czytelnikom? Czy język, aby zwrócił na siebie uwagę i zaszokował, musi być wulgarny? Czy „artyście wszystko wolno”?
Justyna Techmańska