Jak tak naprawdę żyją zakonnice? Czym zajmują się na co dzień i czy stereotypowe myślenie o siostrach ma cokolwiek wspólnego z prawdą? Ewelina Tondys nie zatrzymała się na samych pytaniach – na „Habit zamiast szminki” (przeczytaj naszą recenzję) składa się 14 rozmów z zakonnicami z różnych typów zgromadzeń. Każda z nich zajmuje się czymś innym, ale wszystkie są interesującymi kobietami, a ich życiorysy i przemyślenia warte uwagi oraz godne podziwu. Książka Eweliny Tondys jest doskonałą literaturą faktu (przeczytaj fragment), która przypadnie do gustu zarówno wierzącym, jak i niewierzącym. Czy osiągnięcie takiego efektu było trudne do zrealizowania? Jak początkowo reagowano na koncepcję książki? M.in. o tym opowiedziała nam autorka „Habitu zamiast szminki”.

Ewelina Tondys (ur. 1983) – doktor nauk politycznych, germanista i redaktor. Interesuje się współczesną myślą polityczną, historią najnowszą Polski i Niemiec, bioetyką oraz zagadnieniami z pogranicza filozofii i teologii. Mieszka w Berlinie.

Skąd pomysł na książkę składającą się z wywiadów z zakonnicami? Zamysł pojawił się niedawno czy kiełkował od dłuższego czasu?

Pomysł zrodził się, kiedy śledziłam debatę społeczną poświęconą zakonnicom. Czytając rozmaite artykuły i liczne komentarze na temat życia zakonnego, uświadomiłam sobie, jak wiele jest w nich stereotypów, uprzedzeń, etykietowania, a jak niewiele odnoszenia się do faktów. Temu wszystkiemu zapewne sprzyja dodatkowo fakt, że za klasztorne mury nie trafia się łatwo, co tylko utrudnia możliwość zweryfikowania pewnych obiegowych opinii. Bezpośrednim bodźcem, by zmierzyć się z tym tematem, była dla mnie jednak dyskusja publicystyczna, w której padło zdanie, że zakonnice nigdy nie zgodzą się na rozmowy o swoim życiu. To stwierdzenie nie dawało mi spokoju. W końcu postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest.

Spotkania z zakonnicami odbywały się w różnych miejscach i miastach Polski, co na pewno wydłużyło proces tworzenia książki. Ile czasu potrzebowałaś, by zebrać i opracować materiały?

Od momentu kiedy zrodził się pomysł na książkę do jej ostatecznej finalizacji, upłynął rok. Rzeczywiście wszystkie rozmowy odbywały się w różnych miastach w Polsce, w tym jedna miała miejsce w Wilnie. Zależało mi bardzo na tym, by były to rozmowy twarzą w twarz; rozmowy w miejscach, gdzie siostry na co dzień żyją, pracują, mieszkają. Najczęściej były to domy zakonne lub klasztory, ale także ich miejsca pracy, fundacje, które tworzą, rozmaite ośrodki, w których posługują. Jedna z rozmów miała miejsce w szpitalu, a inna w hospicjum.habit

Wydawca (Wyd. Dolnośląskie)  zapewnia, że pomimo tematyki religijnej, Twoja książka przypadnie do gustu zarówno wierzącym, jak i niewierzącym. Czy od początku miałaś takie zamiary? Nie obawiałaś się, że to zbyt trudne do zrealizowania?

Zależało mi na tym, by książka mogła ukazać się w wydawnictwie niekonfesyjnym. Nie tylko dlatego, by uniknąć etykiety książki „kościółkowej” czy ewentualnych starań o imprimatur. Ale by książka, przygotowana przez świeckiego wydawcę, mogła trafić do szerokiego i zróżnicowanego grona czytelników. By relacje moich rozmówczyń mogły zostać adresowane zarówno do wierzących, jak i do niewierzących, do tych, którzy mają już jakąś wiedzę na temat życia sióstr zakonnych, ale także do tych, którzy dotychczas z rozmaitych powodów z takim zagadnieniem się nie konfrontowali. Za to jestem ogromnie wdzięczna Wydawnictwu Dolnośląskiemu i Grupie Publicat – za odwagę i otwartość w realizacji tak nieszablonowego projektu.

Pytałaś siostry o ich życie codzienne w zakonach – czułaś, że być może zamierzasz poruszyć temat tabu? Brałaś pod uwagę odmowę spotkania lub krytykę za zabieranie się za coś, o co nie wypada pytać?

Oczywiście, brałam pod uwagę odmowę spotkania oraz krytykę za porywanie się na taki pomysł. Zwłaszcza przystępując do realizacji tego projektu, spotykałam się ze sceptycyzmem i różnorako motywowanymi odmowami. Nie oczekiwałam zresztą, że pomysł ma się wszystkim spodobać i że spotka się on z jakąś powszechną aprobatą. Od początku założyłam też, że żadnej z sióstr nie będę do spotkania ani do rozmowy nakłaniać. Wierzyłam, że książka i każdorazowo dobra rozmowa powstanie tylko wtedy, jeśli po obu stronach będzie chęć spotkania i przekonanie co do sensu takiego projektu.

Zadawałaś bardzo odważne pytania, m.in. czy należy przyjmować uchodźców, czy w tych czasach zakony mają sens, jak tłumaczyć odejścia zakonnic po 20 latach życia w zgromadzeniu. Twoje rozmówczynie nie obawiały się udzielać odpowiedzi? Czy wcześniej upewniały się, że nie chodzi Ci o szukanie sensacji i skandali w Kościele?

Ani razu podczas żadnej z rozmów nie spotkałam się z odmową odpowiedzi na którekolwiek z pytań. Doświadczyłam za to zaufania, otwartości, konstruktywnego dialogu i – rzekłabym – zwykłej ludzkiej życzliwości. Wiele z moich rozmówczyń to szalenie zajęte kobiety, powiedziałabym nawet „tytanki pracy”, a jednak niejednokrotnie zgodziły się poświęcić mi wiele godzin lub nawet kilka dni na nasze rozmowy.

Które ze spotkań najbardziej Cię poruszyło, zdziwiło lub zaskoczyło?

Chyba nie potrafiłabym wskazać jednego spotkania lub jednej rozmowy. Każda z sióstr reprezentuje tak odmienne spektrum doświadczeń, że właściwie trudno je porównywać. Inna jest rozmowa z młodą siostrą aktywną w mediach społecznościowych, inna z zakonnicą żyjącą w klasztorze klauzurowym. Inaczej rozkłada akcenty w rozmowie misjonarka żyjąca na co dzień w Aleppo, inaczej siostra pracująca z ofiarami handlu ludźmi bądź osobami uwikłanymi w prostytucję, a jeszcze inaczej zakonnica-ginekolog czy siostra profesor wykładająca na wyższej uczelni albo wreszcie zakonnica angażująca się na rzecz dialogu międzyreligijnego. Myślę, że to bogactwo niestandardowych działań, których podejmują się zakonnice, zaskoczyło mnie w tych rozmowach najbardziej.

Od kilku tygodni trwa promocja książki „Habit zamiast szminki”, a sama zachęcasz czytelników do dzielenia się swoimi wrażeniami. Jakie sygnały do Ciebie docierają? Jak ludzie odbierają Twoją książkę?

Każdy czytelnik, który dotychczas podzielił się ze mną swoją opinią, a zupełnie zamierzenie zostawiłam w tej książce kontakt do siebie, dostrzega w tych rozmowach coś innego. Takie reakcje bardzo mnie zresztą cieszą, bo wtedy można mówić o jakimś dialogu i autentycznej wymianie myśli. Bardzo sobie również cenię głosy czytelników określających się mianem niewierzących, którzy w tej książce potrafili dla siebie znaleźć coś interesującego, czym dzielą się ze mną. Inspirujące i szalenie cenne są dla mnie także głosy osób, którym wydawało się, że wiele o zakonnicach wiedzą. Oraz dla przeciwwagi tych, którzy nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiali, wychodząc z założenia, że z zakonnicami nie ma o czym rozmawiać. Generalnie cieszę się z każdego czytelnika, gotowego posłuchać człowieka, którego świat wygląda zupełnie inaczej niż jego własny.

Alicja Sikora


Fot. archiwum prywatne Eweliny Tondys.