Pierwsza część nowego cyklu powieściowego Joanny Jax – autorki sagi o rodzinie von Becków. Podobnie jak w swych poprzednich książkach pisarka osadziła fabułę powieści w kilku krajach, pokazując losy dwóch spokrewnionych z sobą mężczyzn i ich potomków na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

Julian Chełmicki i Emil Lewin są przyrodnimi braćmi, ale oprócz wspólnego ojca dzieli ich wszystko – pozycja społeczna, stopień zamożności, wyznawane wartości. Dzień, w którym dwaj młodzi chłopcy dowiadują się o swoim istnieniu, diametralnie zmienia ich życie, kładzie się cieniem na ich losie i wpływa na przyszłe pokolenia. Bracia muszą zmierzyć się z rzeczywistością, wzajemną niechęcią i trudną historią swojego kraju. Na drodze Juliana i Emila stanie także miłość i namiętność. Czy uczucie pozwoli zapomnieć o zadrze w sercu i zemście, czy wyzwoli kolejne demony?

Książka z oferty: Wydawnictwo Videograf


zemsta

Joanna Jax

„Zemsta i przebaczenie. Narodziny gniewu” – fragmenty

Następnego dnia siedzieli z Iwanem w biurze i nudzili się niemiłosiernie. Nie mogli opuścić posterunku, bo czekali na kuriera przewożącego informacje do szwedzkiego Ministerstwa Wojny. Mężczyzna, Szwed w sile wieku, był zaufanym człowiekiem ministra i zagorzałym wyznawcą komunizmu. Niemal każdego dnia wsiadał na swój stary rower i wiózł rozmaite dokumenty do ministerstwa. Do ramy jego roweru przytwierdzona była specjalna tablica rejestracyjna, informująca, że jego misja jest urzędowa, i dzięki temu żaden patrol policyjny nie ośmielił się go zatrzymywać. Po kilku minutach Jens wjeżdżał na ciche podwórko, wyciągał z torby zwykłą tablicę miejską i przytwierdzał do roweru, zamiast tej urzędowej. Ile sił w nogach podążał do agencji turystycznej i tam przekazywał dokumenty. Iwan i Igor fotografowali je, po czym pakowali w nowe koperty i oddawali Jensowi. Ten znowu zmieniał tablicę rejestracyjną i bez przeszkód udawał się w miejsce przeznaczenia.

Któregoś dnia Igor pochylił się nad jednym z dokumentów.
– O cholera! Ty, Iwan, zobacz, Szwedzi złamali szyfry Niemców. I podsłuchują ich na całego…
Iwan pochylił się nad dokumentami.
– Dobrzy są… – mruknął. – Pakuj to, trzeba wysłać naszym. Może się okazać, że to my pierwsi poznamy plany Hitlera i Golikow obsypie nas medalami.
– Nie wierzyłbym w taki cud. – Roześmiał się.
Kolejne wiadomości płynące do Ministerstwa Wojny czytali z wypiekami na twarzach i wiedzieli już, że atak Hitlera może nastąpić w każdej chwili.

Któregoś dnia ich zwyczajowy rytm pracy zepsuło Igorowi pewne wydarzenie i nie miało nic wspólnego z planami ataku Hitlera na Związek Radziecki. Łyszkin otrzymał kartkę z Leningradu. Przedstawiała Pałac Zimowy w całej jego okazałości i krasie. Z tyłu zaś były pozdrowienia od ciotki Nataszy. Igor szybko zabrał się za rozszyfrowanie ukrytej treści, smarując kartkę specjalnym środkiem. To, co ukazało się pod niewinnymi pozdrowieniami, zmroziło go: „Pieśniarka wpadła. Jest w więzieniu od wielu tygodni. Brak kontaktu. Dziecko zniknęło. Rodzice zdrowi”. Łyszkin wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i podpalił pocztówkę. Trzymał ją w dłoni tak długo, aż ogień zaczął parzyć mu palce. Ale Igor nie czuł fizycznego bólu, choć chciał go poczuć, żeby ten zastąpił ogromne cierpienie, jakie właśnie powstało w jego duszy. Z trudem hamował łzy, był przekonany, że nigdy więcej nie zobaczy swojej Haneczki, największej miłości jego życia.

W pewnej chwili poczuł na palcach silne pieczenie i wypuścił nadpaloną kartkę. Zacisnął pięść i nagle niczym fala opanował go gniew. Tak potężny, że byłby w stanie nawet stracić życie, gdyby tylko mógł uratować Hankę. Martwił się też o maleńką Nadię, chociaż nie była jego córką, ale postanowił, że pewnego dnia odnajdzie to dziecko i zaopiekuje się nim, bo tylko tyle był w stanie zrobić dla swojej ukochanej. Gdy ów gniew opanował go całego i czuł, że zaraz wybuchnie, pomyślał, że zamorduje każdego Niemca, jakiego spotka na swojej drodze.

Bez słowa opuścił biuro i poszedł na plażę, która o tej porze roku świeciła pustkami. Ryknął, niczym zranione zwierzę, by wyrzucić z siebie rozpacz. Poczuł się trochę lepiej, gdy wydobył na zewnątrz ból utraty Hanki, jedynie gniew pozostał wciąż taki sam.

***

Przebyła tak długą drogę, by go odnaleźć, czekała całe lata, by usłyszeć, że ją kocha, posunęła się do haniebnego czynu, by zdobyć jego miłość… i straciła go w ciągu kilku minut. Jednak w jej sercu pozostała nadzieja, bo Julian także ją kochał. A jeśli tak, wszystko było możliwe. Miłość była prosta, jeśli kogoś kochasz, to czekasz, a jeśli uczucie jest prawdziwe, potrafisz wiele wybaczyć.

Chełmicki odszedł w cienisty zakątek ogrodu i przysiadł na dużym kamieniu. Bezwiednie patrzył na nieco zaniedbane, nieprzycięte iglaki, które zapewne wyglądały dostojnie, gdy ogrodnik państwa Montagu raz w tygodniu je pielęgnował. Ale ich naturalny wygląd odbiegał od ideału. Tak jak prawdziwe ludzkie oblicza, gdy zrzucają maski hipokryzji. I wtedy widać ich ułomność, słabość i podłość.

Tak wiele się zmieniło przez te kilkanaście miesięcy w życiu Juliana. I nie dlatego, że wybuchła wojna, która pozbawiła go ojczyzny, a jego narażała na utratę życia. Sytuacja zmusiła go, aby popatrzył na świat i otaczających go ludzi innymi oczami. Nic nie było takie, jakie dotychczas zdawało się być. Otwierały się drzwi, których nigdy nie chciał otworzyć, i ukazały się sprawy, których widzieć nie chciał. Czuł, jakby dotychczas się oszukiwał i żył złudzeniami. Tak było wygodniej i bezpieczniej – żyć w świecie, który poukładał według swoich wyobrażeń. I nagle jakby we mgle zaczął rozpoznawać kontury i kształty, które tak bardzo nie przystawały do tego, co miał w sercu.

Czuł narastający w sobie gniew. Nawet nie wiedział, wobec kogo lub czego go kieruje. Wobec Alicji, że oddawała się naziście, by go zobaczyć, wobec Grossa, który wykorzystał młodą dziewczynę, a może wobec Augusta, który ją szantażował? Kim byli ludzie wokół niego? Emil, jego brat, który ział nienawiścią, Adrianna rzucająca się w ramiona kochanka, ojciec wyrzekający się własnego syna i wreszcie Alicja… jego ukochana Alicja, której bezwzględna miłość do niego przysłoniła najwyższe wartości, jak honor i ojczyzna. Kim wreszcie był on sam?
Miał dwadzieścia sześć lat i zaczynał wszystko od początku. Żałował, że u podstaw tego nowego życia krył się gniew.


Fragmenty zamieszczone dzięki uprzejmości Wydawnictwa Videograf.