Jednym z głównych tematów rozważań dotyczących kina i nie tylko, jest w ostatnich tygodniach druga część trylogii Petera Jacksona zatytułowana Hobbit: Pustkowie Smauga. Internet zawrzał od dyskusji jeszcze przed premierą, kiedy zwiastun ujawnił pojawienie się w filmie postaci nieobecnej w książkowym pierwowzorze – rudowłosej i bardzo walecznej elfki o imieniu Tauriel (w tej roli Evangeline Lilly).
Nie wiemy o niej zbyt wiele – jest dowódcą straży w królestwie Leśnych Elfów z Mrocznej Puszczy, w którym panuje król Thranduil. Jest również związana emocjonalnie z synem władcy – Legolasem, ale ma pełną świadomość, że to uczucie niemożliwe, ich małżeństwo byłoby rodzajem mezaliansu. Przybycie krasnoludów do siedziby króla komplikuje dodatkowo sytuację – między elfką a Kílim – jednym z trzynastu krasnoludów, którzy wyruszyli z Thorinem Dębową Tarczą w podróż do Samotnej Góry – powstaje zaskakująca więź.
To, co wyróżnia Tauriel, spośród innych elfów, to większa wrażliwość i przekonanie o moralnym obowiązku pomocy innym. Niepokorna kobieta decyduje się wspomóc krasnoludów w walce z orkami, pomimo wyraźnego zakazu króla. Uzdrawia również śmiertelną ranę Kíliego, ale w tym przypadku grają już rolę dodatkowe emocje.
Muszę przyznać, że czytając przed obejrzeniem filmu pełne wzburzenia wypowiedzi, spodziewałam się czegoś bardziej niezwykłego niż pięknej kobiety w kleszczach uczuć niemożliwych…
Skąd więc wzburzenie? Pierwszym, oczywistym zarzutem jest zdrada wobec pierwowzoru stworzonego przez Tolkiena. Każdy jednak uważny czytelnik Hobbita: Tam i z powrotem musi przyznać, że w przypadku filmowej trylogii Jacksona, takich „przestępstw” jest o wiele więcej – to bardzo obszerny temat, na osobny tekst. Kolejne oskarżenie mówi o poddaniu się przez twórców polityce równościowej czy też uleganie naciskom ze strony feministek. Padają słowa, że to zmiany na siłę, niezgodne z duchem twórczości Tolkiena i zasadami jego świata. Wypowiedzi na forach internetowych wskazują jednak, że dla wielu osób Tauriel została kolejną bohaterką kobiecą wpisaną w schemat – jej tożsamość jest oparta wyłącznie na relacji z mężczyznami i tylko ze względu na ten aspekt pojawia się w filmie.
Strzały fruwają we wszystkie strony, aż mam wrażenie, że pomiędzy artykułami i komentarzami, słyszę ich charakterystyczny gwizd. Czy jest o co tak walczyć? Nie jestem pewna.
O trudnościach związanych z oceną filmowej adaptacji dzieła literackiego można mówić długo. Jedno jest pewne – oczekiwania względem jej wierności wobec oryginału, zawsze w pewien sposób zostaną zawiedzione. Jednak, elfka Tauriel czyli w języku sindarińskim „Leśne Dziewczę”, jest postacią dobrze pasującą do świata stworzonego przez autora Hobbita. Ma w sobie odwagę i wrażliwość, które cechują wiele kobiet stworzonych przez Tolkiena, takich jak Arwena i Galadriela. Szczególnie warto wspomnieć tutaj o Éowinie, księżniczce Rohanu, która doskonale władała mieczem i w męskim przebraniu walczyła w bitwie na polach Pelennoru. Jak widać, waleczne kobiety, nie były wcale Tolkienowi tak obce, a motyw miłości niemożliwej można wręcz uznać za jeden z jego ulubionych (najbardziej znane przykłady: Arwena i Aragorn, Beren i Luthien). Trudno też mówić tutaj o szczególnej feminizacji filmu, gdy Tauriel jest właściwie jedyną pełnoprawną postacią kobiecą.
Powyższe rozważania tłumaczą już częściowo odpowiedź na dalsze zarzuty. Postępowanie Tauriel jest wyraźnie motywowane typowo kobiecymi cechami – uczuciami i współczuciem. Daleko jej do typu postaci jakie reprezentuje Brienne z Tarthu z Gry o tron. Niezadowoleni z jej niezależności powinni zwrócić uwagę na jej delikatność i emocjonalność, której nie jest w stanie przesłonić najbardziej zaawansowana sztuka walki. Rozczarowani zbyt niskim stopniem wyzwolenia, powinni z kolei zadać sobie pytanie, czego właściwie oczekują, jeśli chcą pozostawać w konwencji fantasy spod tolkienowskiej gwiazdy. Sama Tauriel w tym całym zamieszaniu wydaje się sympatyczną i nie odbiegającą od innych postacią, która wzbogaciła film i pozwoliła uzasadnić pojawienie się w Hobbicie Legolasa.
Piękna, waleczna, szlachetna – czy Tolkien mógłby jej nie polubić?
Aleksandra Byrska