„Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz” – ta złota myśl filmowego Forresta Gumpa i tym razem okazała się prawdziwa. Długo nie sięgałam po książkę Grooma Winstona. Robiłam to z premedytacją. Wydawało mi się, że film jest po prostu wierną ekranizacją jego słów, więc po pierwsze szkoda tracić czas na poznawanie tej samej historii, a po drugie film lubię tak bardzo, że obawiałam się, że książka może być tylko gorsza. Nic bardziej mylnego!

Na audiobooka czytanego przez Krzysztofa Kołbasiuka trafiłam przypadkiem. Bez przekonania i trochę z braku lepszej pozycji w kolejce do słuchania. Włączyłam. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy odkryłam, że właściwie jedynym wspólnym elementem książki i filmu jest tytułowa postać i jego najbliżsi (Jenny, mama, porucznik Dan). Szkielet fabuły jest bardzo podobny, niemniej jednak przygody, anegdoty i historie książkowego Forresta są zupełnie inne.

Książkowy Forrest bierze udział w locie w kosmos, żyje w dżungli i ratuje chińskiego dyktatora. Nie biegnie jednak przed siebie bez celu, a zamiast kultowego „run Forrest, run”, w książce pojawia się równie trafne „chce mi się siku” wypowiadane przez głównego bohatera w najmniej odpowiednich momentach.

To pełna poczucia humoru, ciepła, momentami zgryźliwa opowieść o tym, co w życiu ważne. Mówi o dążeniu do szczęścia, bez zadęcia, patosu i zbędnych filozofii. Forrest po prostu bierze to, co życie mu podtyka pod nos. Jest ucieleśnieniem amerykańskiego snu, w którym ignorancja i szczęście jest kluczem do sukcesu.

Audiobook ma tylko jedną irytującą wadę. Lektor przez cały czas czytania wciela się w postać Forresta-idioty. I robi to niestety w dość przaśny i pretensjonalny sposób. Historia jest przekazana niskim głosem, z zająknięciami i przeciągniętymi sylabami. Ta denerwująca narracja towarzyszy nam przez całą książkę, Z jednej strony rozumiem zamysł reżysera, z drugiej jednak marzyłam żeby ten koszmar sztucznie przeciąganych słów się skończył.

Żeby jednak oddać sprawiedliwość, trzeba przyznać, że audiobook ani przez chwile się nie dłuży. Przenosi nas to do rodzinnego miasta Forresta, to na wojnę, to na mistrzostwa w ping-ponga, czy turniej szachowy. Wszystkie opisane przez autora miejsca i wydarzenia zdają się być niemal namacalne, a Forrest jest poczciwcem, którego choć nie sposób nie lubić, ciężko momentami zrozumieć. Ale o to właśnie chodzi w tej pięknej opowieści.

Anna Kokoszka

Fot. fragment plakatu filmu „Forrest Gump”, Paramount Pictures