Naszym zdaniem
Książkowy wehikuł czasu dla dzieci oraz ich dziadków.
Wydawnictwa prześcigają się w wymyślaniu okładek, które w księgarniach niemal krzyczą “wyróżniam się, kup mnie!” – półki to trochę taki pokaz książkowej mody. To oczywiście nie jest zarzut, bo to już nie te czasy, w których Twój sąsiad miał identyczny zestaw książek, ułożony na dokładnie takiej samej meblościance. Okładka “Bananów z cukru pudru” przypomniała mi stare, szkolne zeszyty mojej mamy. Na pewno wiecie, jak wyglądały: szary karton z widocznymi paprochami i kolorowa okleina na brzegach. Środek książki również przypomina taki zeszyt, ale całość jest uwspółcześniona, wygląda rewelacyjnie i (co najważniejsze) jest genialnym tłem dla treści.
Barbara Caillot Dubus i Aleksandra Karkowska (przeczytaj wywiad z Autorkami) to mieszkanki Sadyby (część warszawskiego Mokotowa), które stworzyły coś tak oczywistego, a jednocześnie niesamowitego. Gdy rano jedziemy do pracy, to albo w ogóle nie zauważamy mijanych starszych ludzi, albo zastanawiamy się dokąd jadą tak wcześnie, skoro mogliby jeszcze pospać. Autorki zdecydowały się na krok, który wielu z nas nawet nie przyszedłby do głowy – zorganizowały spotkania z najstarszymi sąsiadami i zebrały ich wspomnienia z dzieciństwa.
Ta książka nie jest typowym zbiorem wspomnień, to raczej “zeszyt” z zapiskami i “powklejanymi” fotografiami, rysunkami oraz listami. Właśnie dlatego napisałam, że projekt graficzny idealnie współgra z treścią.
W środku znajdziemy przemieszane opowieści 23 osób. Wśród nich są takie, które były elementami dzieciństwa wielu pokoleń – m.in. obrzydliwy smak tranu, ulubione miejsca i kryjówki, podejrzany zapach mleka, mecze i trzepak. Inne przypomną nam opowieści rodziców i dziadków. Ciekawe jest to, że dzieci zawsze będą dziećmi – niezależnie od okoliczności, posiadają umiejętność bawienia się. Nie zdziwcie się, że w książce znajdziecie opisy zabaw “w wojnę, w Niemców i Powstańców”, a czubki nabojów świetnie nadawały się do strzał do łuku. Kiedyś zapytałam moją Babcię o jej dzieciństwo. Opowiedziała mi o tym, że wszyscy bawili się w wojnę, ale równie chętnie “odtwarzali” śluby, wesela i pogrzeby (dodała, że nikt nie chciał być “zmarłym”, bo tę rolę uważano za najnudniejszą). Opowieści z Sadyby są uniwersalne, tak naprawdę nie dotyczą tylko warszawskiej dzielnicy – w całym kraju było podobnie.
“Banany” są dedykowane dzieciom oraz ich dziadkom, stanowią inspirację do międzypokoleniowych rozmów, co zdecydowanie wyróżnia ten tytuł. Nie chciałabym demonizować obecnych czasów, ale zastanawiam się, czy współczesne dzieci będą zszokowane tym, że ich babcie kiedyś ganiały po podwórkach i były szczęśliwe, mimo że nie miały „iDzieciństwa”. 😉
Alicja Sikora
Fot. materiały prasowe