“Banany z cukru pudru” (przeczytaj recenzję) to książka o dzieciństwie, które czasem miało smak rywalizacji (mecze Sadyba kontra Wilanów), a czasem koszmarny smak tranu i kiszonej kapusty. Radość sprawiała sukienka uszyta z firanki, a wymarzone zakupy w domu towarowym, kiedy tata pozwolił wybrać jedną rzecz, kojarzą się z wojną, która wybuchła dwa tygodnie później. Tak wyglądała codzienność dzieci w latach 1930-1960, którą Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus zawarły w książkowym wehikule czasu.

Gdy weźmiecie książkę do ręki, koniecznie spójrzcie na zdjęcia rozmówców Autorek – wszyscy są uśmiechnięci albo skupieni na opowieści, którą właśnie snują. Mają po kilkadziesiąt lat, ale w czasie rozmów z Autorkami znów mieli po kilka lub kilkanaście lat. Jak wyglądały te spotkania i czego możemy nauczyć się od starszych ludzi? Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus zgodziły się opowiedzieć o pracy nad książką, a także zdradziły plany na przyszłość:

Co spowodowało, że postanowiły Panie napisać “Banany z cukru pudru”? To był impuls, jakieś konkretne wydarzenie?

Barbara Caillot Dubus: Obie działamy społecznie. Chciałyśmy zrobić coś dla starszych mieszkańców naszej dzielnicy, więc postanowiłyśmy dotrzeć do tych osób, je odwiedzać. Zrozumiałyśmy, że rozmowy i dzielenie się wspomnieniami jest dla nich ważne. Zaczęłyśmy je pytać o czasy, których my nie pamiętamy, czyli o ich dzieciństwo. Rozmowy były na tyle ciekawe, że zdecydowałyśmy to spisywać. Szybko zauważyłyśmy, że to materiał na książkę.

Jak wyglądały przygotowania do napisania książki? Co było najtrudniejsze?

Aleksandra Karkowska: Aby napisać książkę spotkałyśmy się z 23 osobami, ale do tych osób trzeba było dotrzeć i posłuchać wspomnień, spisać to i zajrzeć do ich zbiorów zdjęć, rysunków, innych skarbów. Te wszystkie zadania były dość pracochłonne. Dlatego pracowałyśmy po 8-10 godzin dziennie.

BCD: Trudny był wybór zdjęć do książki, miałyśmy dużo wspaniałego materiału.

Na pewno wszystkie spotkania z rozmówcami były niesamowite, ale czy któreś z nich szczególnie Panie zapamiętały?

BCD: Wszyscy nasi bohaterowie są wyjątkowi. Część z tych osób to nasi sąsiedzi, których mijamy, na co dzień, poznałyśmy ich, jako już dojrzałe osoby, więc poznawanie ich sekretów z dzieciństwa było bardzo wzruszające.

AK: Gdybym jednak miała wskazać jedno spotkanie – dla mnie szczególne było spotkanie z naszą najstarszą bohaterką, Panią Kasią, która za miesiąc skończy 100 lat. Pani Kasia w 1928 roku wprowadziła się do bloku oficerskiego, do mieszkania, w którym dzisiaj ja mieszkam. Spotkałyśmy się na rozmowę oczywiście w „naszym” mieszkaniu.

Czy podczas spotkań padały słowa lub opisy wydarzeń, które nie były dla Pań zrozumiałe ze względu na różnicę wieku z rozmówcami?

AK: Raczej nie, my dużo rozmawiałyśmy z naszymi babciami i język używany przez naszych rozmówców nie był nam obcy czy niezrozumiały. Pojawiły się pojedyncze słowa, np. kalapaty – nazwa zabawy podwórkowej, gdzie płaskie kasztany wrzuca się do dołka.

Jak Panie sądzą, czego możemy (i powinniśmy) nauczyć się od starszych osób?

BCD: Pogody ducha i dystansu do codziennych spraw.

Gdy zobaczyłam materiały o książce, od razu przypomniałam sobie swoje dzieciństwo, ale i opowieści moich dziadków. Jak inni czytelnicy reagują na książkę?

AK: Tak, dokładnie. Każdy się utożsamia, te historię są bardzo uniwersalne. Pokazują całą epokę i stan bycia dzieckiem, który jest zawsze taki sam. Co więcej, czytelnicy uświadamiają sobie, że chcą dopytać babcię/dziadka właśnie o to, jak wyglądało ich dzieciństwo, czy psocili, czy lubili chodzić do szkoły itd.

Planują Panie napisanie kolejnej książki?

BCD: Planujemy wydać zeszyt do wspólnego uzupełniania przez babcię/dziadka i wnuczkę czy wnuka. Obserwując reakcje czytelników „Bananów”, ich zainteresowanie i potrzebę wspólnych międzypokoleniowych rozmów, chcemy dać babciom/dziadkom i wnukom konkretne narzędzie.

Mamy też kolejne plany, ale za wcześnie by o tym mówić.

Czy pamiętają Panie jakieś zabawne historyjki ze swojego dorastania, które mogłyby opowiedzieć?

AK: Ponieważ mam młodszego brata, bliskie mi są opowieści Pani Biruty o jej młodszym braciszku. Pamiętam, że kiedy moja mama wróciła ze szpitala z moim małym bratem, ja otrzymałam lalkę Piotrusia. Obie razem kąpałyśmy, przewijałyśmy, karmiłyśmy nasze dzieci, mama brata, ja Piotrusia. Oczywiście brat był ciekawszy niż Piotruś i dlatego często właśnie brata wkładałam do wózka dla lalek i woziłam po mieszkaniu.

BCD: Pamiętam wspaniały czas spędzany u moich dziadków w Kościelisku w górach i historie, jakie mi opowiadali, jaki to miało wpływ na moje życie. Te wspomnienia z dzieciństwa bardzo mnie inspirowały w prowadzeniu rozmów z naszymi bohaterami.

Na koniec proszę zdradzić – co Panie teraz czytają?

AK: Obecnie książki Macieja Piekarskiego (mieszkańca bloku oficerskiego, w którym mieszkam), wspomnienia z okresu wojny i Powstania Warszawskiego.

BCD: Dużo przebywam teraz w Hiszpanii, zaczęłam czytać wspomnienia Salvadora Dali i jego żony Gali.

Dziękuję za rozmowę.

Alicja Sikora