Naszym zdaniem

„Praca 2.0” to książka, która wywoła w wielu czytelnikach skrajne emocje, od zachwytu do wściekłości.

7
Styl i język
7
Treść
6
Okładka
6
Zapach

Kilka tygodni temu wpadła w moje ręce polskojęzyczna wersja „Pracy 2.0”, która wcześniej doczekała się swojej premiery w Stanach Zjednoczonych. Jej autorem jest doktor nauk ekonomicznych, pracownik Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk oraz certyfikowany Menedżer Projektów, Sergiusz Prokurat. Podjął się tematu ciekawego, ale co najważniejsze omijanego w literaturze popularnonaukowej. Prokurat starał się jak najlepiej opisać zmiany nadchodzące na rynku pracy, szczególnie w sektorze nowych technologii. Dodatkowo książka obfituje w propozycje nowoczesnego zarządzania firmą. Czy starania i rady autora są warte uwagi? Tak, chociaż nie ustrzegł się on błędów.

Po przeczytaniu książki miałem okazję wymienić z panem Prokuratem kilka interesujących zdań, co pozwoliło mi też lepiej zrozumieć jego punkt widzenia. Prezentuje on skrajną wizję rewolucji na rynku pracy, co nie znaczy, że wizja ta jest niemożliwa. Autor zaznaczył również, że jego praca dedykowana jest ludziom, którzy doskonale radzą sobie z nowymi technologiami. Moje zdanie jest w tym miejscu odmienne, ale do tego wrócimy na końcu. Dość jednak wprowadzenia, czym w takim razie zaskoczy lub rozczaruje nas „Praca 2.0”?

Zacznijmy od rzeczy pozytywnych. Układ książki jest całkowicie rozsądny, a jeden rozdział doskonale wprowadza do kolejnego. Tego jednak należy wymagać od pracownika naukowego. Zdecydowanie większym plusem są przykłady, w których autor szczegółowo opisuje rolę nowoczesnych technologii w doskonaleniu chociażby administracji publicznej. Niektóre pomysły są nie tyle dobre, co zwyczajnie konieczne z perspektywy czasu. Weźmy na tapetę opinię pana Sergiusza na temat edukacji wczesnoszkolnej:

W szkole nadal uczy się wiedzy „na wczoraj”, natomiast młodym ludziom potrzebna jest wiedza przydatna w dzisiejszym świecie, a wręcz w przyszłości. Obecnie nikt nie pokazuje uczniom , jak kształtować swoją obecność w mediach społecznościowych, jak przemawiać publicznie czy jak budować relacje z innymi. Tymczasem wydaje się oczywiste, że w programach szkoły podstawowej powinno być tyle godzin informatyki, wykładanej na dobrym poziomie, co języków (np. języka polskiego) – to realna podstawa dla późniejszego znalezienia pracy przez młodych ludzi oraz sposób na zapewnienie wyższego wzrostu gospodarczego Polski (i każdego innego kraju).

Pod niemalże każdym z tych słów mógłbym podpisać się rękami i nogami i dodałbym zajęcia z planowania budżetu obywatelskiego, obsługi programów do wypełniania sprawozdań podatkowych, podstawowej znajomości produktów bankowych i konsekwencji korzystania z nich. Pan Prokurat słusznie zauważa, że szkoła zwyczajnie nie przygotowuje do życia we współczesnym świecie.

Kolejnymi pozytywami wartymi wspomnienia są fragmenty opisujące modele organizacji oraz nowy rodzaj kierowników. Prawdą jest, że korporacje coraz częściej odchodzą od tradycyjnego modelu, w którym szef jako jednostka ponosi odpowiedzialność za porażkę lub spija śmietankę sukcesu wypracowanego przez podwładnych. Osobiście przeszedłem przez obie szkoły, starą i nową. Jako pracownik administracji publicznej miałem szefa i widziałem szefów, gdy przeszedłem do korporacji słowo kierownik stało się nagle dziwnie obce, ponieważ ludzie traktują się jak zespół bez względu na piastowane stanowisko.

W przeciwieństwie do tradycyjnego modelu hierarchicznego organizacje płaskie minimalizują znaczenie tytułów służbowych, starszeństwa, kierowników czy dyrektorów. Wszyscy są postrzegani jako równi. Pracują w jednym biurze, często w open-office. W każdej chwili można podejść do menedżera, nazwać go po imieniu. Tytuły i „stopki” służbowe są tak skonstruowane, że nie jest łatwo przeciętnej osobie z zewnątrz domyślić się, kto faktycznie zarządza działem, ponieważ praca przebiega zadaniowo.

Autor pisze tak w rozdziale „Organizacja w Świecie Pracy 2.0”. Owszem, większość z tych rzeczy to prawda, ale nadal model ten miejscami przeplata się z hierarchicznym. Jest tak ponieważ niektóre firmy nie mogą sobie pozwolić na rozmycie odpowiedzialności w sytuacjach krytycznych i tak np. w banku inwestycyjnym możemy powiedzieć do dyrektora „Hi John!”, ale koniec końców John podejmuje decyzje, które mogą kosztować bank miliony. Niemniej idea sprawdza się jak najbardziej i nawet jeśli jest naciągana w którąkolwiek ze stron, spełnia swoją rolę świetnie.

Jest jeszcze więcej rzeczy pozytywnych, które można by wymienić, są one jednak uznaniowe, co uważam w tym przypadku bardziej za wartość książki niż jej wadę. A skoro o wadach mowa, to niestety autor kilka razy sprawił, że zawrzała we mnie krew. Przede wszystkim należy wspomnieć tutaj jeszcze raz, że wizja rewolucji rysowana przez pana Sergiusza jest skrajna, oznacza to, że opisał jeden z możliwych przypadków i podjął się jego obrony. Świetnymi przykładami będą firmy AirBnB oraz Uber. Według autora ciężko jest zakazać działalności tym firmom, tymczasem we Francji Uber stoczył niedawno przegraną batalię z tradycyjnymi taksówkarzami. AirBNB w Berlinie przegrało bitwę z hotelami oraz mieszkańcami, którzy obawiali się, że ceny wynajmu lokali wzrosną (a faktycznie rosły). W Polsce Uber również ma problemy legislacyjne. Niestety takich sytuacji będzie coraz więcej, aż do momentu, gdy prawo wykształci odpowiednie reguły, według których firmy z sektora sparing economy nie będą zagrażać tradycyjnym modelom aż do ich wyczerpania.

Po przeciwnych stronach barykady stoi również moje i autora podejście do emerytur oraz umiłowania pracy. Koniec emerytury w wieku 65 lub 67 lat – każdy będzie musiał pracować dłużej. Dla osób, które kochają to, co robią, nie stanowi to problemu – napisał autor w jednym z rozdziałów. Z przykrością stwierdzam jednak, że wielu z nas nie wykonuje swojej pracy marzeń i o ile autor prawdopodobnie ma taką możliwość, o tyle powinien wiedzieć lepiej, że niestety w obecnych czasach jest to problem. Podobnie podważyć muszę opinię autora po tych słowach – Nadchodzą czasy, gdy jednostki będą przechodzić przez etapy okresowego bezrobocia, i to dla dużej części społeczeństwa powinno stać się normą. Zamiast normy użyłbym tutaj słowa horror, ponieważ według badań opracowanych przez GFK w kwietniu tego roku, większość Polaków odczuwa stres w wyniku problemów finansowych. Co ciekawe nie ogranicza się to tylko do grupy osób zarabiających mało, ale również do tych średniozamożnych. Dodatkowym minusem jest fakt postępującego zadłużenia społecznego (szczególnie w kwestii kredytów hipotecznych). Ponadto według badań GUSu z zeszłego roku, Polacy wskazywali, że stabilność zatrudnienia oraz pieniądze są dla nich bardzo istotne.

Wpadki wpadkami, ale mojej uwadze nie uszła praca, jaka została włożona w książkę. A wiadomo, że nie myli się tylko ten, co nic nie robi. „Praca 2.0” to książka, która wywoła w wielu czytelnikach skrajne emocje, od zachwytu do wściekłości. Jest to, wbrew temu co twierdzi autor, książka dla szerokiego spektrum odbiorców, ponieważ zmusza do myślenia i ustalenia swojego miejsca w możliwym przyszłym świecie. Prokurat inspiruje, denerwuje i szokuje, ale robi to dobrze. Ostatnia uwaga to słowa mojego kierownika. Ewolucja nie rewolucja i wszystko będzie dobrze.

Rafał Czekański