Naszym zdaniem

Powieść Urban fantasy, z elementami horroru i powieści grozy. Trzymająca w napięciu i klimacie – oparta na koncepcie umieszczenia głównego bohatera w zakładzie psychiatrycznym.

8
Styl i język
9
Treść i fabuła
9
Okładka
7
Zapach

Kiedy miałam dziesięć lat, najbardziej zakręconą – oczywiście pozytywnie – książką jaką czytałam była „Alicja w Krainie Czarów”. Powieść Lewis Carrola długo przodowała na mojej liście zwariowanych dzieł, aż do momentu otrzymania od wydawnictwa MadMoth „Króla Wron”, autorstwa Szymona Kruga. Tutaj chciałabym zrobić ukłon w stronę wyżej wymienionego wydawnictwa, które pięknie wydaną książkę, zapakowało nie tylko w zwykłą kopertę/paczkę, ale także oprawiło w papier opakunkowy i przewiązało sznureczkiem z kokardką. Mały, ale bardzo miły gest, który oczywiście w żadnym procencie nie wpłynął na moją recenzję :).

Ale po kolei. „Król Wron” został wydany przez grupę znajomych, dzięki przeprowadzonej akcji crowfundingowej – popularnej na zachodzie, u nas w Polsce dopiero raczkującej formie dofinansowania projektów przez społeczność. Po przeczytaniu kilkunastu książek wydanych na własną rękę przez początkujących autorów, do „Króla Wron” podeszłam z dość sporą rezerwą. Obawiałam się, czy moja humanistyczna dusza wytrzyma uderzenie kolejnej słabo napisanej książki przez początkującego pismaka. Po lekturze jestem zmuszona przeprosić Szymona Kruga za nazywanie go w myślach pismakiem i stwierdzić, że „Król Wron” został napisany przez PISARZA. Przez pisarza, który miał swój pomysł na powieść, miał plan i konsekwentnie go zrealizował. Oczywiście są różne błędy stylistyczne, interpunkcyjne, ale bardziej wyglądają jak przypadkowe wypadki przy pracy niż braki w umiejętnościach autora. Co więcej książkę czyta się szybko i przyjemnie dzięki plastycznym opisom. 

Fabuła oparta jest na dość oklepanym motywie choroby psychicznej głównego bohatera oraz umieszczeniu go w zakładzie karnym – wydawać by się mogło, że w tym temacie napisano już naprawdę wszystko. Sama w pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam kolejną kserokopię horroru Kinga, aż nagle BUM! Autor prowadzi czytelnika kompletnie nową, zaskakującą drogą. Dwa światy nakładają się na siebie – dziwne stworzenia pojawiają się tam, gdzie pojawić się nie powinny, a ludzie stawiają nogi w miejscach, których nie próżno szukać na znanych nam mapach. Tylko, czy to naprawdę są ludzie? I kim jest tytułowy Król Wron, którego w powieści wszyscy się boją? Czy ma coś wspólnego z dziwnym, krwawym atakiem na głównego bohatera?

Bohaterowie powieści są niezwykle kolorowi, wszyscy poza jednym, małym wyjątkiem. Głównym bohaterem –  Adamem, którego można określić jako przezroczystego, nijakiego, bezbarwnego, takiego, który nie jest ani dobry, ani zły. Prawda, z takim bohaterem łatwo jest się zidentyfikować i każdy czytelnik może podstawić się na jego miejsce. Ja osobiście nie lubię takich postaci. Chociaż, może autorowi właśnie o to chodziło? Wszak Adam został pozbawiony duszy i teraz jest Pusty. O wiele bardziej przypadła mi do gustu postać drugoplanowa – Panna Bluszcz, która tylko z pozoru jest niewinną dziewczynką ;).

Na uwagę zasługuje klimatyczna okładka oraz rysunki zawarte w książce, których autorem jest Iwo Widuliński – wspaniale oddają budzący grozę charakter powieści.

„Króla wron” można określić jako mieszankę mrocznej bajki i urban fantasy, przeznaczoną dla dorosłych, którzy nie boją się psychodelicznych opisów i postaci, ani nie lękają się o swój stan umysłu. Książka wymaga jeszcze lekkiego dopracowania i poprawienia, ale w dobie bezwartościowej literatury, która zalewa rynek, prezentuje się świetnie i zasługiwała na publikację. Polecam pozycję z czystym sumieniem. Ja za kilka miesięcy/lat, mam zamiar do niej wrócić i sprawdzić, czy nadal będę ją tak samo interpretować, jak dzisiaj.

Joanna Baster