Autor rycin, francuski medyk i naturalista Pierre Joseph Buc’hoz, w części o psach, kotach, baranach i kozłach swojego, pochodzącego z osiemnastego wieku, albumu historii naturalnej, przedstawił m. in. hiszpańskiego kota. I nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że kot ten, podobnie jak pozostałe w albumie, obdarzony został pewnymi cechami antropomorficznymi – przypominający kloszarda i obwiesia, nie ustępuje charakterem żadnemu z psów, które znów przypominają szaleńców i paranoików, żadnemu baranowi, depresyjnie zapatrzonemu w dal i tak dalej. O literackich (i nie tylko) obrazach zwierząt rozmawiała z autorami książek „Nieczynne do odwołania” i w „Hiszpański kot” Joanna Roś.

Joanna Roś: Jakie cechy nadalibyście Państwo wybranym zwierzętom, tworząc współcześnie, podobny do tego autorstwa Pierre’a Josepha Buc’hoza „album historii naturalnej”?

Anula Trojanowska: W naszych książkach „Nieczynne do odwołania” i w „Hiszpańskim kocie”, pisząc o wizerunkach zwierząt ze starej księgi, staraliśmy się zasugerować, że nie są one realistycznymi przedstawieniami, ale raczej symbolami, nośnikami pewnych cech, często wspólnych dla ludzi i zwierząt, bądź tylko zwierzętom przypisywanych. Kot jest mądry, dumny i ciekawski, jak świeżo upieczony absolwent uczelni; salamandra jest oczytana i praktyczna, ale nie lubi chwalić się swoją wiedzą bez potrzeby; z kolei skorpion jest toksyczny, jak człowiek idący po trupach do sukcesu; za to nietoperz to imprezowicz i luzak. Te zwierzęta-znaki często pojawiają się w naszej powieści, i chyba można by umieścić je również w takim humorystycznym albumie historii naturalnej.

J. R.: Trudno nie przywołać w tym miejscu baśni „Kot w butach” z 1697 roku, gdzie Charles Perrault przedstawił sprytnego, zaradnego kocura, który zdobył dla swojego opiekuna nie tylko majątek, ale również rękę księżniczki. Czy „hiszpański kot” z Państwa powieści już ma, bądź w kolejnej części historii będzie miał coś z kota w butach?

Iwona Chodorek: „Hiszpański kot” prezentuje inne cechy. Ma w sobie coś z dzikiego rysia, który doskonale widzi w ciemności, może zatem przenikać mroki niewiedzy. Jest to nawiązanie do symbolu rysia, godła jednego z pierwszych przyrodniczych akademii, która powstała w początkach XVII wieku w Rzymie. Jest więc symbolem naukowej ciekawości, poszukiwań i przenikliwości.

J. R.: Terry Pratchett napisał książkę o tym jak rozpoznać prawdziwego kota. Jaki byłby, odwołując się do tytułu wspominanej książki, „Kot w stanie czystym”?

Piotr Chodorek: Kot w stanie czystym jest tajemniczy i mądry, rozważny, a przy tym dumny, z daleka obserwuje rozwój wypadków i jeśli uzna, że gra jest warta świeczki i że będzie przy tym doceniony, wtedy wkracza do akcji. To też kot niezależny, który chodzi własnymi drogami i zachowuje dystans – według najnowszych badań behawioralnych, jeżeli kot jest 1 metr od człowieka, to jest z nim w bardzo dużej zażyłości, a dwa koty w mieszkaniu w blokach to już dla nich bardzo duże zagęszczenie.

J. R.: Młodszym czytelnikom Bookeriady mogą być znane zdarzenia z „Magicznego Drzewa” – serii powieści dla dzieci autorstwa Andrzeja Maleszki, w których pojawiają się zwierzęta wyczarowane lub obdarzone magicznymi cechami, np. niebieskie konie, tajemnicza kotka, która pod wpływem czaru ucieka z domu i staje się przywódcą bandy dzikich kotów czy Gigantyczny Pająk, początkowo wydrukowany na ulicznej reklamie, który dzięki czarom zostaje przypadkiem ożywiony. Odnoszę wrażenie, że w Waszych książkach, chociaż inaczej, zwierzęta także niosą ze sobą pewną magię. Magię szczególną, bo to one „wyczarowują coś” dla świata ludzi.

I. Ch.: Nasza książka jest odrobinę bajkowa, choć nie pisaliśmy jej dla dzieci, raczej dla wyrośniętych dzieci, więc zwierzęta, które opisujemy, są w większości realistyczne. Ale przedstawiamy również zwierzęta innego rodzaju, oprócz tych, które przewijają się przez dom i lecznicę Wojtka, prezentujących świat realny, są zwierzęta ze świata fantazji – pojawiają się w snach albo na murach jako graffiti, albo jako tatuaż, jak wąż u Serpensa, nawiązujący oczywiście do Eskulapa.

A. T.: Każde z tych zwierząt coś zapowiada, jakąś sytuację – skorpion to kłopoty, nieprzyjemne zdarzenia, których nie sposób uniknąć; nietoperz jest jak joker w kartach, można z nim coś zyskać, ale można też stracić, nie jest to z góry przesądzone, chociaż biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej śpią nietoperze, należy się spodziewać, że jego pojawienie się zapowiada sytuację, w której świat jest postawiony do góry nogami. Zdecydowanie dobrym znakiem jest suka ze szczeniakami, ona zapowiada pomyślne rozwiązanie problemów, szczęście zakończenie, albo po prostu coś miłego, wesołego, jak i widok rozbrykanych szczeniaków.

P. CH.: Oba te światy – świat fantazji i realny przenikają się, tworząc całość, mieszają się tak, jak czasami pod wpływem bólu czy gorączki rzeczywistość miesza się z fantazją i trudno się połapać, co właściwie się dzieje.

J. R.: Nawiązując do świata fantazji, na rynku książkowym wciąż mamy niezwykle duży wybór horrorów opisujących zmagania człowieka ze zwierzętami w roli morderców. W tym miejscu można by przypomnieć szczególnie powieści z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, takie jak „Noc krabów”, gdzie bohaterowie walczą o ocalenie ludzkości przed zniszczeniem za pomocą szczypiec krwiożerczych bestii, „Szczury” Jamesa Herberta, które mordują niewinnych, niczego nie przeczuwających mieszkańców miasta, bohatera „Cujo”, psa, który pod wpływem choroby, jaką jest wścieklizna zmienia się w szalonego mordercę, czy „Ślimaki”, gdzie małe skorupiaki są wyrafinowanymi i skutecznymi zabójcami. Czy czytaliście Państwo podobną literaturę?

A. T.: Przypominam sobie podobne filmy, np. „Rój” o wyjątkowo agresywnych pszczołach i słynne „Ptaki” w reżyserii Alfreda Hitchcocka, obraz nakręcony na podstawie opowiadania Daphne du Maurier. Oglądałam je, czując dreszczyk grozy, ale czułam się też zdezorientowana, miałam wrażenie, że sytuacja jest nienaturalna, sztuczna – że w sumie niegroźne małe stworzenia nie mogły same zorganizować się przeciw ludziom, zatem istota tego zagrożenia tkwiła gdzieś poza nimi, wina leżała po stronie człowieka, który rozmyślnie lub przypadkowo złamał prawa natury i wywołał katastrofę, a zwierzęta były tak samo ofiarami jego ludzie.

P. Ch.: Jednak dla weterynarzy zwierzaki są przede wszystkim domownikami, z którymi można gadać, wygłupiać się, jeździć na wakacje. Dla niektórych są członkami rodziny, a czasem nawet ją zastępują. A jeśli zwierzętom przypisuje się jakieś niewyobrażalne cechy, jak z horroru, to może dlatego, że strach jest w ludziach, którzy nie mają wobec nich czystego sumienia.

J. R.: I na koniec pytanie do Pani Anuli. Wiemy, że jest Pani również autorką kryminałów, a do tego posiadaczką kotów. Wyobraźmy sobie, że jak Lilian Jackson Braun tworzy Pani serię kryminałów zatytułowanych „Kot, który…” Czy Pani koty dostarczyły Pani takich przygód, które pozwoliłyby na dokończenie tytułu?

A. T: Każdy właściciel kotów może o nich opowiadać wiele ciekawych historyjek. Moje kotki mają swoje sympatie i antypatie, obie nie lubią obcych, zwłaszcza osób o mocnym, donośnym głosie, jeśli ktoś taki pojawi się w domu, wtedy wychodzą. Mogłabym więc zaproponować tytuł „Kot, którego nie było w domu”, oczywiście w domu ofiary, co wskazywałoby, że ostatnią osobą, którą odwiedziła ofiarę, był gość mówiący donośnym głosem. Raczej niemiły.

J. R.: Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę.

O autorach:

Iwona i Piotr Chodorkowie są lekarzami weterynarii z długoletnią praktyką. Prowadzą własną lecznicę w Warszawie. „Nieczynne do odwołania” było ich debiutem prozatorskim.

Anula Trojanowska jest pracownikiem naukowym i historykiem farmacji, autorką powieści kryminalnej „Jak makiem zasiał”.

Rozmawiała: Joanna Roś

Grafika: fragmenty okładek książek „Nieczynne do odwołania” i „Hiszpański kot” (Wydawnictwo Szara Godzina).