Z Tadeuszem Biedzkim, pisarzem i podróżnikiem, autorem m.in. wydanej niedawno „Zabawki Boga” (nasza recenzja), rozmawiała Ewelina Tondys:
Kiedy i w jakich okolicznościach zrodził się pomysł napisania tej książki?
Podróżowałem swego czasu na trasie od Jerozolimy przez Syrię i Azję Mniejszą, czyli dzisiejszą Turcję, aż do Efezu nad Morzem Egejskim. I pomyślałem, że są to miejsca, gdzie od tysięcy lat mieszkali ludzie, gdzie rodziła się nasza cywilizacja. Ci ludzie też podróżowali. Inaczej niż my, ale jednak przemieszczali się po tych samych ścieżkach. Uznałem, że byłoby interesujące opisać taką podróż sprzed dwóch tysięcy lat i powiązać ją ze współczesną podróżą. Zobaczyć co zmieniło się, a co pozostało z tamtych lat. Musiałem znaleźć jakąś klamrę do tych dwóch podróży. Uznałem, że dramatyczne i sensacyjne losy pewnej niewielkiej, acz niewiarygodnie wartościowej rzeźby sprzed 2 tysięcy lat, mogą stać się takim łącznikiem. Potem pozostało wymyślić fabułę, w tym niełatwy do rozgryzienia szyfr do zagadki i pomysł na „Zabawkę Boga” był gotowy.
Do jakiego stopnia książka oparta jest na faktach?
Wszystkie wydarzenia historyczne są oczywiście prawdziwe. Większość bohaterów „Zabawki Boga” jest także prawdziwa. Kilka postaci jest fikcyjnych, ale skonstruowane zostały tak, by pasowały do bohaterów historycznych. Można nawet z dużym prawdopodobieństwem założyć, że podobne osoby otaczały te historyczne postacie, które przecież nie żyły w próżni. Tyle że moi fikcyjni bohaterowie nadają powieści jej dynamikę, budują sensacyjne wydarzenia, które kreują akcję.
„Zabawka Boga” dowodzi bardzo dobrej znajomości Biblii oraz wiedzy religioznawczo-podróżniczej. Skąd u autora, znanego śląskiego biznesmena, tak pogłębiona specjalistyczna wiedza?
Od ćwierć wieku wędruję po świecie. Zwiedziłem niemal cały tzw. Trzeci Świat, byłem w takich miejscach w Afryce, Azji i Ameryce Południowej, gdzie nie docierają turyści. Wiele razy byłem też tam, gdzie toczy się akcja „Zabawki Boga”, choć akurat te rejony świata, może poza Etiopią, znajdują się na dość popularnych i łatwych szlakach turystycznych. Wszystko, o czym piszę widziałem na własne oczy. Nie było więc trudno opisać je. Jeśli chodzi o wydarzenia historyczne to są one dość znane, bo piszę o czasach po śmierci Jezusa oraz o wojnach krzyżowych na przełomie XII i XIII wieku. Oczywiście tę wiedzę musiałem uzupełnić sięgając po specjalistyczne pozycje. Zależało mi na tym, by nawet szczegóły były zgodne z realiami czasu. I chyba udało się, bo wielu czytelników, po przeczytaniu powieści, zastanawia się co w niej jest prawdziwe, a co fikcyjne. To miłe dla autora.
Jak długo trwało zbieranie dokumentacji do książki, przygotowywanie się, a następnie sam proces twórczy?
Podróże, które opisane są w książce, odbywałem w okresie kilku lat. Zbieranie materiałów historycznych zajęło mi niemal rok, a samo pisanie tyle samo. Oczywiście w tym długim okresie robiłem też inne rzeczy m.in. napisałem książkę o Afryce „Sen pod baobabem”, która uznana została za „Podróżniczą książkę 2012 roku”.
Co było dla Pana największą trudnością w trakcie pisania „Zabawki Boga”?
Chyba skonstruowanie szyfru, tym bardziej, że został zakodowany w wierszu. A także takie prowadzenie akcji, by ów kod dał się rozszyfrować na podstawie zebranych informacji. Ale nie za wcześnie lecz dopiero pod sam koniec książki, tak żeby nawet najbystrzejszy czytelnik nie mógł domyślić się rozwiązania przed dotarciem do ostatnich stron. I by ostatnie zdanie książki spowodowało jeszcze większe emocje u czytelnika.
Recenzenci porównują klimat Pańskiej książki do „Imienia róży” Umberto Eco i „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna. Co Pan sądzi o takich porównaniach i czy ma Pan jakieś literackie wzorce?
To częściowo miłe porównania, zwłaszcza że wielu czytelników powiedziało mi, iż przeczytało „Zabawkę Boga” w jedną noc. Ma ona zapewne coś z mistycyzmu i dramatyzmu „Imienia Róży” i jeśli kojarzy się czytelnikom i recenzentom z dziełem Umberto Eco, to tylko mogę się z tego cieszyć. Mniej cieszą mnie natomiast porównania z „Kodem Leonarda do Vinci”, bo w mojej książce wszystko albo wydarzyło się naprawdę, albo mogło się zdarzyć, słowem – było realne. Tymczasem Dan Brown kreuje sytuacje nierealne, niemożliwe, typu „zabili go i uciekł”, krótko mówiąc pisze bajki dla dorosłych. Może i dobrze się je czyta, ale nikt rozsądny nie uwierzy w nie. A co do literackiego wzorca? Myślę, że od wielu pisarzy można się sporo nauczyć, ale nie warto żadnego naśladować, by nie stać się epigonem. Uważam, ze warto wypracować własna wizję i styl pisarstwa.
Czy planuje Pan już kolejną książkę, a jeśli tak, to o czym będzie?
Kończę książkę podróżniczą, na którą złoży się dziesięć rozdziałów. Każdy poświęcony jest innemu fascynującemu i nieznanemu miejscu na Ziemi lub niezwykłej przygodzie, jakich wiele przydarzyło mi się podczas podróży po świecie. Będzie w niej na przykład opowieść o Varanasi, mieście, które stanowi kwintesencję Indii i o tym jak poznałem terrorystę w Syrii, któremu kilka lat wcześniej wraz z żoną ratowałem córkę postrzeloną przez izraelskich żołnierzy. Zbieram też materiały do kolejnej powieści sensacyjnej, której akcja, podobnie jak „Zabawki Boga” będzie toczyła się przez 2 tysiące lat, ale okaże się jeszcze bardziej dramatyczna, krwawa i dynamiczna. Jeżdżę teraz po różnych tajemniczych miejscach na świecie, w których zamierzam umieścić akcję. Więcej powiedzieć dziś nie mogę.
Ewelina Tondys
Książka „Zabawka Boga” do nabycia w: Wydawnictwo Bernardinum.
Strona o książce (spis treści, zdjęcia, informacja o autorze, fragment tekstu).
fot. Bernardinum