Tak się złożyło, że niemal przez cały okres mojej szkolnej edukacji trafiałam na świetnych nauczycieli języka polskiego, którzy swoją pracę wykonywali z wielką pasją i zaangażowaniem. Nie miałam zatem wyjścia: całym sercem pokochałam książki i nasz rodzimy język, dzięki czemu dzisiaj mam przyjemność współpracować przy tworzeniu portalu o literaturze, na którym właśnie przebywacie. W kolejnej odsłonie cyklu „10 pytań do…” moim gościem jest pani Barbara Feuer, polonistka, która zgodziła się opowiedzieć mi, jak wygląda jej praca, co w niej najbardziej lubi, a czego nie znosi. Zapraszam do lektury!

1) Jak zaczęła się Pani przygoda z książkami?

Pierwsze książki czytał mi tata. Miałam chyba z pięć lat, gdy we fragmentach poznałam „W pustyni i w puszczy” Sienkiewicza. Pamiętam, że w trzeciej klasie dostałam tę powieść w prezencie na Gwiazdkę i wtedy sama poznawałam przygody Stasia i Nel, przypominałam sobie niektóre sceny czytane kilka lat temu przez tatę. Na pewno była to choroba Nel i jej spotkanie z panterą. Tę książkę w małym formacie, w twardej oprawce, mam do dziś. Jeszcze do niedawna używałam jej w szkole przy omawianiu lektury, ale była już nadwyrężona czasem, więc dla potrzeb szkolnych mam drugą.

Zawsze lubiłam czytać książki. Już w szkole podstawowej zdarzało mi się, że pod ręką miałam nudny podręcznik np. do fizyki, a pod spodem jakąś powieść, która kusiła i kusiła. Dla pozoru uczyłam się tej fizyki, ale gdy tego nikt nie widział, podręcznik lądował na kolanach pod stołem, a na wierzchu pojawiała się książka, którą jeszcze przykrywałam zeszytem. Muszę jednak przyznać, że nie miałam jakoś z tego powodu złych ocen, ale niektórych przedmiotów uczyłam się wyjątkowo długo.

2) Jak wyglądała Pani “ścieżka kariery”? Wiem, że studia są niezbędne do tego, by pracować jako nauczyciel. Jakie kursy/szkolenia mogą się jeszcze przydać?

Skoro lubiłam czytać, a potem odkryłam przyjemność pisania, to pomyślałam, że najlepiej będzie, gdy zostanę nauczycielką. Miałam w tym zawodzie pewną praktykę, gdyż już w pierwszej klasie bawiłam się „w szkołę” z moimi koleżankami i z młodszą siostrą, której stale zadawałam jakieś zadania. Złożyłam więc papiery na Uniwersytet Jagielloński na filologię polską, a na ostatnim roku studiów zaczęłam pracować w szkole. Same studia to nie wszystko. Stale dokształcam się, robię jakieś kursy, coś czytam, szukam nowych pomysłów.

3) Jakie cechy charakteru przydają się w pracy nauczyciela języka polskiego?

Myślę, że cierpliwość i zdolność słuchania innych. Szczególnie, gdy jestem zmęczona, to aż wytrzeszczam oczy, by całym sobą usłyszeć moich uczniów, nie tylko podczas odpowiedzi, ale i prywatnie.

4) Co lubi Pani w swojej pracy?

Lubię uczniów „zarażać” jakimś tematem. Wiem, że nie wszyscy lubią pisać, ale w różny sposób można uczestniczyć w lekcji. Sprawia mi radość, gdy zaciekawię tematem nawet nie literatów. Kilka lat temu chciałam oswoić uczniów z wierszami Szymborskiej. Zaczęłam od utworu „Niektórzy lubią poezję” i na wstępie napisałam zdanie, które należało dokończyć. „Lubię czytać wiersze, ponieważ…” lub: „Nie lubię czytać wierszy, ponieważ…”. Spodziewałam się nieprzychylnych odpowiedzi. I wtedy jeden uczeń, dobry matematyk, ale przeze mnie dręczony za uchylanie się od pisania prac (straszny dysgrafik) napisał, że lubi czytać poezję! I odczytał prawie że wykład o haiku. Potem kilkakrotnie uczestniczył w lekcji – i dostał ocenę bardzo dobrą za aktywność. Dodam jeszcze, że w tym roku szkolnym spotkałam się z nim na konkursie recytatorskim poezji księdza Twardowskiego.

Często zerkam do propozycji przygotowanych przez wydawnictwo, a potem tworzę swoje tematy. Gdy uczniowie mieli zapoznać się z cechami powieści podróżniczej poprzez umieszczony w podręczniku fragment z książki Pawlikowskiej, to odwiedziliśmy jej stronę internetową, obejrzeliśmy filmik z jej podróży do Amazonii i wysłuchaliśmy fragment książki z audiobooka. Uczniowie przeczytali też rozdział dotyczący jej wędrówki z przewodnikiem po dżungli amazońskiej. Wzbogaceni o pewną wiedzę pisali potem opowiadanie „Moja przygoda w dżungli”. Dzieciaki tworzyły naprawdę ciekawe, często bardzo obszerne opowiadania. Potem przez kilka dni poprawiałam je. Chętnych do czytania było tak wielu, że czytaliśmy i komentowaliśmy prace całą godzinę lekcyjną. Znaleźli się też tacy, którzy przedstawili klasie innych podróżników, niekoniecznie współczesnych.

5) Czego nie lubi Pani w swojej pracy?

Nie lubię się nudzić. Stale więc coś zmieniam, dodaję. Nawet jeśli mam dobry pomysł sprzed kilku lat, to zdaję sobie sprawę, że pewne pomysły przejdą tylko w niektórych klasach, w innych wyjdą słabo, a nawet skończą się porażką. Od czasu do czasu nudzę więc mojego syna, by mi przegrał jakiś film, piosenkę, czy recytację tekstu literackiego, którego choć fragment mogłabym pokazać uczniom na lekcji. Czasami przychodzę z takim „świetnym” pomysłem do niego przed północą i chcę, by to było na jutro. Wtedy on mówi: „Matka, po co tak cudujesz. Moi nauczyciele od lat dyktowali to samo i mieli święty spokój. A ty stale nie masz czasu”.

6) Jak wygląda Pani typowy dzień pracy w szkole?

Przychodzę prawie pół godziny wcześniej, by „ogarnąć” to, co zaplanowałam sobie wcześniej. Potem są lekcje – po jednych wychodzę „wypompowana” i zniechęcona, może zaniepokojona, że coraz trudniej jest zrozumieć dzieci, a po innych jestem podbudowana tym, że im się chce działać. Rzadko kiedy po lekcjach opuszczam szkołę. Na skserowanie czekają sprawdziany, karty pracy, czasem zeszyty do poprawy, których nie chcę dźwigać do domu. Rozmawiam o uczniach z innymi nauczycielami, bywa, że z niezapowiedzianą wizytą przyjdzie rodzic. Niby jeden dzień podobny do drugiego, a jednak nie…

7) Zabawna historyjka, która przydarzyła się Pani w związku z byciem nauczycielką języka polskiego?

Znowu przytoczę lekcję związaną z poezją. Pod koniec zajęć w klasie szóstej zadałam polecenie: „Jakie wiersze zaproponowałbyś swoim kolegom, podaj przykłady”. Zaraz potem w ostatnich ławkach powstało zamieszanie – bo Jasiowi spodobały się erotyki. Przez kilka minut nie mogłam uspokoić rozweselonych chłopców, więc zadałam Jasiowi zadanie (karne), by przygotował na następny dzień kilka erotyków i je omówił. Jaś, bo to był naprawdę inteligentny chłopiec, porządnie wykonał zadanie. Jakież było zdziwienie niektórych, gdy okazało się, że erotyki wcale nie muszą być straszne i niecenzuralne, że to także wiersze Leśmiana (wysłuchaliśmy „W malinowym chruśniaku”) czy piosenki Grechuty.

8) Straszna/dziwna historyjka, która przydarzyła się Panu w związku z byciem nauczycielką języka polskiego?

Na kółku dziennikarskim chciałam nauczyć uczniów pisania limeryków. Rezolutna czwartoklasistka przyniosła potem zbiorek limeryków, w którym obok wierszy Szymborskiej, były też limeryki jej taty. Zapalona, wybrała co bardziej niecenzuralne przykłady (mimo naszej umowy o przytoczeniu tylko przyzwoitych wierszyków) i potem musiałam załagodzić sytuację przed innymi. Po jakimś czasie wybuchła afera – ta sama czwartoklasistka obraziła się na panią od wuefu i na jej temat wysmarowała kilka obraźliwych limeryków (nawet całkiem dobrych, zgodnych z regułami ich tworzenia i dowcipnych). Potem długo wyjaśniałam, że to była wyłącznie jej inwencja, a nie moje polecenie zadane „redaktorom” szkolnej gazetki. Skruszona „literatka” przeprosiła jednak panią od wuefu.

9) Trzy rady dla każdego, kto chciałby zostać nauczycielem języka polskiego?

Hm…

  • Należy mieć dystans do siebie i do innych, gdyż to pomaga w nieprzejmowaniu się porażkami.
  • Poza tym ta cierpliwość, o której wspomniałam. Trzeba cierpliwości do opornych uczniów, cierpliwości do niektórej kategorii rodziców i do biurokracji, która występuje również w szkole i odrywa nas od uczenia.
  • Myślę, że przydałaby się też szczypta humoru.

10) Co Pani teraz czyta?

Oprócz opowiadań uczniów na szkolny konkurs literacki „Pisać każdy może” i zawsze jakichś tam wypracowań, to kończę czytać powieść „Kosa, czyli ballada kryminalna o Nowej Hucie” Sokołowskiej, gdyż od kilku lat jestem nowohucianką.

Barbara Feuer o sobie: Jestem staroświecką „panią od polskiego”. Czasem lubię prowokować i zaskakiwać. Zdaję sobie jednak sprawę, że młodzież coraz trudniej jest zachęcić do pisania i do czytania książek, które zmuszają do myślenia.

pani_feuer

Przepytywała: Justyna Sekuła

Fot. Agnieszka Wachnik