Wśród miłośników książek wciąż pojawia się pytanie o to, na ile można sobie pozwolić? Zazwyczaj daje się słyszeć odpowiedź: na niewiele! Dla moli książkowych ukochana pozycja na półce jest świętością, której nie można profanować. A jakież to formy profanacji można wykorzystać w stosunku do tego papierowego cuda?

W tym temacie internetowi krzykacze powiedzieli już wszystko, opracowując między innymi „10 książkowych grzechów głównych” czy też „7 grzechów czytelniczych”. Znajduje się wśród nich zaginanie rogów, stosowanie podkreśleń i dopisków, odciskanie kubka na okładce. Rzadko jednak można się spotkać z najważniejszym grzechem, jaki bywa popełniany w stosunku do książek, czyli zapominanie o nich. Nie czytanie, odkładanie na półkę i nie korzystanie z wiedzy, jaka jest w nich zawarta. Czy ten grzech nie wydaje się być cięższym?

Problem ten skomentował między innymi Umberto Eco, bibliofil, który uchodzi dziś za największego znawcę bibliologii. Jego zdaniem, jeśli tylko jesteśmy właścicielami danej pozycji, a jej uszkodzenie nie będzie się wiązało z nieodwracalnymi stratami dla światowej kultury i nauki, lecz jest ona ogólnodostępna, często wznawiana, wręcz powinno się zostawiać w niej ślady swojego korzystania z niej. Dlaczego? A chociażby dlatego, by po latach móc wrócić do swoich przemyśleń i opinii na temat czytanego tekstu.

Nie dajmy się zwariować. Książka ma służyć człowiekowi, nie odwrotnie. Nie bójmy się korzystać z książek tak, jak nam wygodnie, choćby i pisząc po niej czy zaginając rogi. Światowy autorytet tak radzi.