– Wie pani, w tej Ameryce to się nie przelewa. Wnuczek mi mówił, on lekarzem jest tam w takim jednym mieście więc wie. Opowiadał mi jak to jeden chłopak opiekował się jakimś staruszkiem. Córka czasu na to nie miała czy coś. Nie narzekał jednak na pracę. Chciał zarobić na samochód. Kiedy ten starszy pan trafił do szpitala, chłopak bał się by tamten nie umarł bo inaczej nici z marzenia.
– To takie trochę samolubne, nie sądzi pani?
– A może i trochę. Ale ciężko z pracą więc nic dziwnego, że młodzi garną się do jakiejkolwiek roboty. To nie koniec historii. Inny chłopak z kolei pracował jako sprzątacz domów. Sam pomieszkiwał w jakimś opuszczonym czy coś takiego. Spotkał nawet jakąś Polkę, ale kontakt się miedzy nimi nie utrzymał i on też gdzieś tam wyjechał. Nie pamiętam dokładnie bo wnuczek mi opowiadał. Kolejny zaś…
– Strasznie dużo tych chłopaków spotkał pani wnuczek, czy on może nie jest czasem…
– Co też pani?! On porządny jest, ma dziewczynę lekarkę. Kontynuując, ten trzeci chłopak to dorwał pracę u jakiegoś elektryka. Przepracował jeden dzień i potem czekał czy będzie fucha dalej. No ale Bob – ten elektryk się znaczy – słowem się nie odezwał. Co się później okazało jego córka wylała mu na twarz kawę i stracił oko. Szkoda człowieka.
– Oj szkoda droga pani, ale żeby własne dziecko takie rzeczy.
– Cóż poradzić. Takie czasy nastały, że zatraca się szacunek do rodziców. No, ale dobrze, że chociaż młodzi chcą pracować. Na przykład jako kelnerzy. Tylko szkoda też, że nie szanują żadnych wartości i idą uprawiać miłość po chwili rozmowy. Albo szukają sobie takich pań co na tym zarabiają. Albo mężatki szukają sobie młodszych kochanków, gdyż mąż czasu nie ma.
I tylko zwierzę jakoś jeszcze spojrzy na człowieka po ludzku wtedy, bo drugi człowiek to tak nie bardzo. Zatracamy swoje prawdziwe człowieczeństwo.
– To wszystko kochana pani?
– Na dziś tak. Trzeba zostawić sobie trochę historii na inny nudny wieczór. A może następnym razem pani coś ciekawego opowie.
– Chętnie, tylko niech moje wnuki do mnie przyjadą. Tymczasem co ja pani jeszcze mogę powiedzieć. Nieważnie ile kto ma lat i kiedy się urodził. Każdy z nas jest takim ziarnem, które po przejściach trafi na podatny grunt, żeby się rozwinąć. Nie zna pani dnia ani godziny kiedy to nastąpi. A co do historii opowiedzianych to cóż, każdy zapewne wyciągnie własne wnioski. Mogę jedynie subiektywnie powiedzieć co dla mnie to znaczy. Ale warto o takich rzeczach mówić, niekoniecznie doszukując się drugiego dna. Czasem to co niewidoczne, pojawia się po bliższym spojrzeniu. Takie to całe nasze życie jest.
Dariusz Makowski