Często powtarzacie „za moich czasów tak nie było” ? Bo ja tak. Kupuje dzieciakom znajomych zabawki na urodziny i święta i jestem zachwycona – bo naprawdę „za moich czasów takich nie było!” A teraz są takie fantastyczne, kolorowe i przemyślane! Podobnie mam z książkami. Mimo ogromnego sentymentu do „Jeżycjady”, „Ani z Zielonego Wzgórza” i „Ali Makoty”, jest mi przykro, że 15 lat temu dział „literatura dla młodzieży” był jakąś otchłanią. Rynek kompletnie zapomniany i niezagospodarowany! Oferowano tam głupawe czytadła bez pointy.
Nie wiem, czy te uginające się półki w księgarniach to znak, że teraz młodzież czyta więcej niż moje pokolenie. Niekoniecznie są to lektury wysokich lotów, ale przynajmniej jest w czym wybierać.
Tak bardzo zazdroszczę dzisiejszym nastolatkom, że od czasu do czasu sięgam po pozycję, która wydaje mi się ciekawa. Tak był w przypadku „Niezgodnej”. Młodsza kuzynka opowiadała o niej z wypiekami na twarzy tak szkarłatnymi, że szybko kupiłam audiobooka. Jak się okazało decyzja była słuszna.
Ta książka niemal z dnia na dzień podbiła listę bestsellerów, wciągając bez pamięci młodych czytelników. Książka jest często porównywana do „Igrzysk śmierci” i faktycznie są do siebie podobne. Niby treść zupełnie inna, ale budowa postaci podobna i przede wszystkim opisywane miejsce i czas zdarzeń mają wspólne cechy. W obu przypadkach jest to bliżej nieokreślona przyszłość. Społeczeństwo, które żyje w realiach niedawnej katastrofy i wszechobecnego podziału.
W „Niezgodnej” spotykamy pięć frakcji. Każdy obywatel jest przywiązany do swojej społeczności (altruizmu, nieustraszoności, erudycji, prawości i serdeczności). W ciągu całego życia jest tylko jeden moment, w którym można wybrać, do jakiej frakcji chce się należeć. Jest to decyzja na całe życie, swego rodzaju inicjacja w dorosłość. Wszystko po to żeby (oficjalnie) zapobiegać wojnom i konfliktom. I choć książka ma wiele „baboli”, niedopracowanych wątków, czy dialogów, osobiście bardzo mnie ubawiła. Główna bohaterka spełnia marzenia nastolatków. Zmienia imię z pospolitego, na oryginalne i lekko agresywne – Tris (której Kasi, czy Oli nie przyszło to choć raz do głowy?). Zaraz potem robi sobie tatuaż. Przezabawny jest też watek nawiązywania bliskość przez Tris z chłopakiem – takie typowe dla współczesnych romansideł „chciałabym, a boje się” roztrząsane przez połowę rozdziału.
Jeśli nie będziemy się skupiać na tych drobnych ułomnościach można się zasłuchać w głos niezastąpionej Anny Dereszowskiej. W poprzednich recenzjach w dziale „Mów do mnie jeszcze”, już wyznałam moją miłość do głosu tej aktorki i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Dereszowska jest najlepsza i w literaturze młodzieżowej sprawdza się idealnie.
Niby to taka głupotka, literatura lekka i przyjemna, o przyjaźniach, młodzieńczych miłościach, z szybko następującymi zwrotami akcji. Ale znajdziemy tu też przesłanie. O tym, jak groźne może być selekcjonowanie ludzi, czy to pod względem siły fizycznej, rasy, czy cech charakteru. Stereotypowe traktowanie ludzi musi się skończyć katastrofą, bo każdy człowiek jest inny. I zasługuje na indywidualny osąd. Naszych rodziców tolerancji uczył Mark Twain w „Przygodach Hucka Finna”, nas Joanne Kathleen Rowling w „Harrym Potterze”, a teraz tę rolę przejęła Victoria Roth ze swoją „Niezgodną”.
Słuchanie młodzieżowej literatury ma jeszcze jeden duży plus. Jeśli na siłę („Bez serc, bez ducha…”) chcemy wejść w świat młodzieży, to kończy się jak ze snapchatem – nawet jeśli „dorośli” go mają, to większość nie wie do czego służy („…to szkieletów ludy….”). Dlatego nie można na siłę analizować takich książek, za pomocą wyuczonych schematów („Niech nad martwym wzlecę światem…”). Za to może być to fantastyczna furtka do świata młodzieży („W rajską dziedzinę ułudy…”). Dzięki temu można podglądnąć, co tak fascynuje tych („Nowości potrząsa kwiatem…”), którzy już za chwilę będą składać podania o nasze miejsca pracy, zaczną pojawiać się w mediach i polityce.
Anna Kokoszka
Fot. fragment okładki, Wyd. Amber